Daje to nadzieję na zakończenie dekoniunktury na rynku, od którego zaczął się światowy kryzys.
Popyt na domy wzrósł w minionym miesiącu o 2,4 proc. Okazał się tym samym nieco mniejszy od oczekiwań analityków. Najważniejsze jednak, że był to drugi kolejny wzrost, a w przeliczeniu na cały rok Amerykanie kupili w maju już 4,77 mln nieruchomości, najwięcej od października (choć prognozowano 4,82 mln).
Na ożywienie wpływają przede wszystkim duże zniżki cen nieruchomości – w maju domy były tańsze o 17 proc. niż rok temu i był to trzeci największy spadek w historii. Kosztowały średnio po 207,9 tys. USD. Po atrakcyjnych cenach wystawiane są na sprzedaż głównie domy przejęte od niesolidnych dłużników hipotecznych. Liczba wywłaszczeń z tytuły niespłacanych kredytów była ostatnio rekordowa.
Większemu popytowi sprzyjają też ulgi podatkowe dla kupujących pierwszą w życiu nieruchomości, wprowadzone w ramach pakietu fiskalnego prezydenta Obamy, a także korzystne oprocentowanie nowo udzielanych kredytów.
Ekonomiści komentują, że oznaki stabilizacji na amerykańskim rynku nieruchomości są dostrzegalne, chociaż jest spore zagrożenie dla popytu ze strony rosnącego bezrobocia. Dalsze ożywienie jest też zależne od utrzymania niskiego oprocentowania kredytów.