W czerwcu sprzedano o 24 proc. nowych domów więcej niż w poprzednim miesiącu, a roczna stopa sprzedaży wyniosła 33o tys. sztuk – poinformował wczoraj Departament Handlu. To drugi najniższy roczny poziom, od kiedy w 1963 r. zaczęto publikować takie dane. W maju wyniósł on po rewizji 267 tys.
Rekordowo niskie oprocentowanie kredytów hipotecznych może zwiększyć ten popyt, co wreszcie ustabilizowałoby sytuację w branży, po najgorszej dla niej od 80 lat recesji. Na szybkie efekty nie ma jednak co liczyć, dopóki będzie rosła liczba wywłaszczeń, co zwiększa liczbę niesprzedanych używanych domów, a tym samym zniżkowo wpływa na ceny na rynku, także pierwotnym. Dlatego wielu potencjalnych klientów czeka, licząc na dalsze spadki cen. A innych nie dopuszcza do tego rynku bardzo wysokie bezrobocie, którego stopa oscyluje wokół 10 proc.
– Prawdopodobnie osiągnęliśmy poziom równowagi na najbliższe kilka miesięcy i wcale bym się nie zdziwił, gdybyśmy przez jakiś czas pełzali po dnie – uważa Stephen Stanley, główny ekonomista w firmie Pierpont Securities. – Dopóki nie będzie bardziej zdecydowanego wzrostu, zwłaszcza zatrudnienia, popyt na domy nadal będzie bardzo marny – dodał. Średnia cena domu wynosiła w czerwcu w USA 213,4 tys. USD, co oznacza wzrost o 0,6 proc. w stosunku rocznym.