PKB Niemiec powiększył się w minionym roku o 3 proc., w porównaniu z 3,7 proc. rok wcześniej. Takiego, nieznacznego spowolnienia gospodarczego nad Renem powszechnie się spodziewano. – Wzrost gospodarczy miał miejsce przede wszystkim w I połowie roku – powiedział Roderich Egeler, dyrektor Federalnego Urzędu Statystycznego (Destatis). Motorem rozwoju był głównie popyt wewnętrzny, w szczególności wydatki konsumpcyjne. Wzrosły one w ub.r. o 1,5 proc. – najbardziej od pięciu lat. To głównie efekt zdrowego rynku pracy. Stopa bezrobocia wynosiła w grudniu 6,8 proc., najmniej od czasu zjednoczenia Niemiec.
Ale 0,8 pkt proc. do stopy wzrostu gospodarczego dodał też handel zagraniczny. Eksport powiększył się o 8,2 proc., a import o 7,2 proc. I właśnie duże znaczenie, jakie ma dla Niemiec eksport, budzi u ekonomistów niepokój. – Niemcy nie mogą się odizolować od napięć w strefie euro. A sektor nastawiony na eksport czeka trudny okres w związku ze spadkiem globalnego popytu – ocenił Joerg Zeuner, główny ekonomista VP Banku.
Według szacunków Destatis, już w IV kwartale niemiecki PKB skurczył się o 0,25 proc. kwartał do kwartału. Zdaniem ekonomistów skurczy się też w tym kwartale. A to będzie już oznaczało recesję. W całym 2012 r. gospodarka Niemiec powiększy się – według średnich prognoz ekonomistów – zaledwie o 0,5 proc.
– Jeśli kryzys w eurolandzie się nie zaostrzy, latem w Niemczech dojdzie do ożywienia gospodarczego. Ale ryzyko, że kryzys pozostanie poza kontrolą polityków, oceniam na 25?proc. Jeśli tak się stanie, Niemcy popadną w głęboką recesję – ostrzegł Christian Schulz, ekonomista z Berenberg Bank.
Inwestorzy szukają schronienia w obligacjach
Pomimo spowolnienia gospodarczego nad Renem inwestorzy nadal traktują obligacje Niemiec jako bezpieczną przystań. Na wczorajszej aukcji niemieckich pięciolatek popyt na te papiery sięgnął niemal 9 mld euro, podczas gdy podaż wynosiła 4 mld euro. Średnia rentowność sprzedanych obligacji wyniosła 0,9 proc., najmniej w historii. Na rynku wtórnym rentowność (porusza się odwrotnie do cen) analogicznych obligacji jest jeszcze niższa, a w grudniu spadła nawet do 0,74 proc. Papiery o krótszych terminach zapadalności – do roku – już od kilku tygodni mają zaś ujemną rentowność, co oznacza, że inwestorzy mogą za nie otrzymać mniej, niż w nie zainwestowali. Na przetargach instrumenty te odnotowywały do niedawna rentowność dodatnią, ale i to zmieniło się na początku tygodnia – na aukcji sześciomiesięcznych bonów. – Niektórzy spekulują, że kryzys fiskalny jeszcze się pogłębi, a wówczas będą mogli odsprzedać niemieckie papiery jeszcze drożej – ocenił Michael Leister, analityk rynku długu w DZ Banku.