To mniej, niż się spodziewano, co mogłoby wskazywać na całkiem niezłą kondycję hiszpańskiego sektora finansowego. Ale nie wszyscy uznają te wyliczenia za wiarygodne.

Według banku centralnego zastrzyku kapitału potrzebuje dwanaście instytucji, w tym osiem kas oszczędnościowych oraz hiszpańskie filie niemieckiego Deutsche Banku i brytyjskiego Barclaysa. Najwięcej kapitału muszą pozyskać Bankia (5,8 mld euro), Novacaixagalicia (2,6 mld euro), a także CatalunyaCaixa i Unnim.

Na zebranie pieniędzy od inwestorów mają maksimum rok. Inaczej kontrolę nad nimi może przejąć specjalny fundusz ratunkowy dla banków powołany przez rząd w Madrycie.

Wcześniej bank centralny sugerował, że bankom nie będzie potrzeba więcej niż 20 mld euro, czyli 2 proc. PKB. Agencje ratingowe jednak i te szacunki uznawały za zbyt optymistyczne. Na przykład według Moody’s na restrukturyzację hiszpańskiego sektora bankowego, który mocno ucierpiał w wyniku załamania na rynku nieruchomości, potrzeba 40–50 mld euro. W skrajnym wypadku kwota ta może sięgnąć 110–120 mld euro. To głównie z powodu zagrożenia obciążeniem budżetu Hiszpanii kosztami restrukturyzacji banków agencja Moody’s ścięła w czwartek, przed komunikatem Banku Hiszpanii, rating dla hiszpańskich obligacji z poziomu Aa1 do Aa2. Zagroziła też kolejnymi obniżkami. To, że możliwe są wysokie straty w hiszpańskim sektorze bankowym, wskazał także znany amerykański ekonomista Nouriel Roubini, założyciel RGE Monitor. – W podstawowym scenariuszu szacujemy je na ponad 80 mld euro, a w ekstremalnym mogą być dwa razy większe – powiedział w telewizji Bloomberga. – Fiskalne koszty uzdrowienia systemu finansowego będą większe, niż sugeruje rząd.