Inwestorzy krytycznie oceniają pomysły UE na walkę z kryzysem

Ryzyko utraty przez Francję najwyższej oceny wiarygodności kredytowej oraz słabe dane gospodarcze z Niemiec i Chin – to czynniki, które wczoraj napędzały inwestorom strachu

Aktualizacja: 24.02.2017 06:07 Publikacja: 19.10.2011 01:37

Minister finansów Francji Francois Baroin zapewnił, że jej najwyższy rating jest bezpieczny pomimo o

Minister finansów Francji Francois Baroin zapewnił, że jej najwyższy rating jest bezpieczny pomimo ostrzeżeń agencji Moody’s

Foto: Bloomberg

Im bliżej weekendowego szczytu unijnych przywódców, na którym mają przyjąć nową strategię walki z kryzysem fiskalnym w strefie euro, tym więcej na rynkach wątpliwości co do jej skuteczności. Przyczyniła się do tego m.in. agencja ratingowa Moody's, która ostrzegła, że dalsze wzmacnianie Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF), stanowiące ważny element planu antykryzysowego, może podważyć najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej Francji. Ten komunikat stał się, zdaniem analityków, jednym ze źródeł nerwowości na giełdach.

– W poprzednich tygodniach na rynkach akcji doszło do przesadnego odbicia, za którym nie stały żadne fundamentalne powody. Kryzys nie jest bowiem zażegnany – skomentował Martin Huefner, główny ekonomista w firmie inwestycyjnej Assenagnon.

Silniejszy EFSF osłabi Francję

W lipcu kraje strefy euro uzgodniły, że powołany wiosną ub.r. EFSF będzie mógł nie tylko udzielać zadłużonym rządom pożyczek, ale też skupować ich obligacje oraz wspierać banki. Zanim jednak wszystkie państwa eurolandu (jako ostatnia zrobiła to w ubiegłym tygodniu Słowacja) zdążyły ratyfikować to rozszerzenie uprawnień EFSF, zaczęto dyskutować nad sposobami na dalsze jego wzmocnienie.

Obecnie zanosi się na to, że fundusz uzyska możliwość ubezpieczania nowych obligacji zadłużonych państw, zobowiązując się, że w razie ich niewypłacalności pokryje pierwsze  20–30 proc. strat wierzycieli. W ten sposób miałaby wzrosnąć siła nabywcza EFSF, która obecnie wynosi 440 mld euro, bo udzielając gwarancji obligacjom, faktycznie nie wydawałby on żadnych pieniędzy. Zwiększyłoby to jednak potencjalne zobowiązania państw eurolandu, które są ostatecznymi gwarantami EFSF.

– Pogorszenie się wskaźników zadłużenia Francji i ryzyko, że wzrosną jej potencjalne zobowiązania, zagrażają stabilnej perspektywie jej najwyższego ratingu – ostrzegła agencja Moody's. Wsparcie państw z najwyższymi ocenami wiarygodności kredytowej jest kluczowe dla utrzymania przez EFSF ratingu AAA, który z kolei pozwala mu tanio zadłużać się na rynkach finansowych.

– Francja jest w tej układance niezwykle istotna. Gdyby straciła rating AAA, wzrosłaby presja na rating Niemiec – zauważył Bob McKee, główny ekonomista Independet Strategy.

Banki stracą wszystko?

Po komunikacie Moody's rentowność francuskich obligacji 10-letnich (porusza się odwrotnie do ceny) rosła nawet do 3,14 proc. i po raz pierwszy w historii strefy euro przekroczyła rentowność analogicznych papierów niemieckich o  1?pkt proc. Taniały też papiery skarbowe państw z obrzeży eurolandu, najbardziej zaś Grecji. Rentowność greckich dwulatek po południu oscylowała wokół 75,8 proc., w pobliżu rekordu z połowy września.

Jednym z elementów nowej unijnej strategii walki z kryzysem fiskalnym jest też głębsza restrukturyzacja greckiego zadłużenia. Prywatni wierzyciele Grecji mieliby na jej papierach stracić 50 proc., a nie – jak uzgodniono w lipcu – 21 proc. Ale zdaniem Stephane'a Deo, głównego ekonomisty UBS w Europie, straty te musiałyby sięgnąć 100 proc., aby faktycznie dług Grecji zmniejszył się o 50 proc.

– Po pierwsze, jedna trzecia greckich obligacji znajduje się w rękach MFW lub EU, więc ich wartości nie można zredukować. Po drugie, restrukturyzacja długu Grecji oznaczałaby konieczność dokapitalizowania tamtejszych banków publicznymi pieniędzmi – wyjaśnił.

Chińska gospodarka hamuje

Nerwowość na rynkach potęgowały wczoraj rozczarowujące dane z największych gospodarek. Indeks ZEW, wyrażający oczekiwania inwestorów i analityków co do zmian koniunktury w Niemczech w perspektywie sześciu miesięcy, spadł w październiku o 5 pkt do -48,3 pkt. Ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie -45 pkt.

– Wskaźnik ten zwykle nie jest doskonałym prognostykiem koniunktury, ale gdyby tym razem było inaczej, należałoby się spodziewać, że tempo zmiany PKB Niemiec spadnie za pół roku do -1 proc. z 2,7 proc. w II kwartale – ocenił Ben May, ekonomista ds. europejskich w Capital Economics.

Oznaki spowolnienia widać też w Państwie Środka, drugiej największej gospodarce świata. Jak podał wczoraj urząd statystyczny w Pekinie, PKB Chin w III kwartale powiększył się o 9,1 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2010 r., najmniej od dwóch lat. Ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 9,3 proc.

Większość ekspertów uważa, że twarde lądowanie chińskiej gospodarki to bardzo odległy scenariusz. – Pekin dysponuje wieloma narzędziami, aby w razie potrzeby pobudzić tempo  wzrostu gospodarczego – tłumaczy George Worthington, główny ekonomista ds. Azji w IFR Markets.

Ale nie wszyscy są optymistami. Ekonomista UBS Wang Tao nie wyklucza, że w I kwartale 2012 r. tempo wzrostu gospodarki Państwa Środka spadnie poniżej 8 proc. Uważa się, że to grozi wybuchem niepokojów społecznych.

– Chiny przesadziły z zaostrzaniem polityki pieniężnej. To zwiększa ryzyko, że dojdzie tam do twardego lądowania – ocenił Dong Xian'An, główny ekonomista First Advisory. Problem w tym, że z powodu nadmiernej inflacji (we wrześniu wynosiła 6,1 proc.) Pekin nie może sobie pozwolić na złagodzenie polityki pieniężnej. Gdyby się na to zdecydował, ryzykowałby też przegrzanie rynku nieruchomości.

Inwestorzy już dziś obawiają się, że Chinom grozi pęknięcie bańki nieruchomościowej. Tym m.in. analitycy tłumaczą spadek głównego indeksu giełdy w Szanghaju w ostatnich  12?miesiącach o niemal 25 proc.

[email protected]

EBOiR obniża prognozy PKB dla Polski i naszego regionu

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju obniżył we wtorek prognozy gospodarcze dla regionu Europy Środkowej i Wschodniej, tnąc m.in. wyraźnie szacunki dynamiki PKB Polski.

Według banku specjalizującego się w finansowaniu transformacji ustrojowej nasza gospodarka rozwijać się będzie w tym roku w tempie 3,7 proc., a w 2012 r. –  2,2 proc. Szczególnie ta druga prognoza uległa znacznemu obniżeniu. Jeszcze w maju EBOiR oczekiwał dynamiki rzędu 3,5 proc. Szacunki banku są jednymi z najniższych spośród ostatnich obliczeń instytucji międzynarodowych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy jeszcze we wrześniu szacował przyszłoroczną dynamikę PKB Polski na 3 proc., natomiast w kwietniu Bank Światowy spodziewał się aż 4,2 proc.

Szybciej od naszego kraju w 2012 r. rozwijać się mają według szacunków EBOiR gospodarki Estonii (2,6 proc.), Łotwy (2,4 proc.) czy Litwy (2,3 proc.). Słaby wzrost czeka Węgry (0,5 proc.), Słowenię (0,5 proc.) czy Słowację (1,1 proc.). W?sumie prognoza  wzrostu gospodarczego dla grupy 29 krajów, w których bank prowadzi operacje, została obniżona do 3,2 proc. z 4,4 proc. Ekonomiści banku tłumaczą to głównie słabością strefy euro, która przełoży się na mniejsze zamówienia zagraniczne.

W?mniejszym stopniu zagrożone tą sytuacją są gospodarki Azji Środkowej (EBOiR?prognozuje, że wszystkie rozwijać się będą w tempie co najmniej 5 proc. rocznie).

Najbardziej bank skorygował swoje oczekiwania co do Turcji. Zdaniem analityków kraj nad Bosforem będzie się rozwijał w 2012 r. w tempie zaledwie 2,5 proc. wobec jeszcze 7,5-proc. wzrostu gospodarczego oczekiwanego w tym roku.

Ekonomiści EBOiR zaznaczyli, że w przyszłym roku Polska liczyć musi przede wszystkim na popyt wewnętrzny. „Wyłoniony po wyborach rząd musi przedsięwziąć dodatkowe środki, aby spełnić ambitny, acz potrzebny plan redukcji deficytu sektora finansów publicznych" – czytamy w raporcie banku.

 

Pytania do... Raffaelli Tenconi, ekonomistki z Merrill Lynch Investment Managers

Region czeka spowolnienie

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju tnie prognozy dla wschodzących gospodarek Europy, tłumacząc to między innymi kryzysem zadłużenio- wym w eurolandzie. Jak bardzo państwa naszego regionu zostaną poszkodowane w wyniku zawirowań w Europie Zachodniej?

Spodziewamy się, że we wszystkich krajach regionu dojdzie do spowolnienia gospodarczego. Będzie ono rozprzestrzeniało się dwiema drogami. Pierwsza to nastroje przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Z powodu niepewności na rynkach i w gospodarce będą one zmniejszały wydatki. Dojdzie więc do ograniczenia inwestycji spółek i konsumpcji. Innym kanałem, przez który kryzys w strefie euro uderzy w Europę Środkowo-Wschodnią, jest sektor bankowy. Można się spodziewać pogorszenia warunków na rynku kredytowym. Pożyczki staną się trudniej dostępne dla przedsiębiorstw. Sektor bankowy regionu jest przecież zdominowany przez zachodnich kredytodawców, którzy odczuwają już skutki kryzysu w eurolandzie.

Jak głębokie będzie spowolnienie gospodarcze w krajach Europy Środkowo-Wschodniej w przyszłym roku? O ile może wówczas wzrosnąć PKB?Polski, Czech i Węgier?

Nasze prognozy mówią, że wzrost PKB?Polski zwolni w 2012 r. do 2,9 proc., czyli będzie nieco niższy od prognozowanego przez NBP. W przypadku Czech spodziewamy się wzrostu gospodarczego wynoszącego 2,5 proc.

Spowolnienie będzie tam głównie wynikiem gorszej sytuacji na rynkach eksportowych.

Dekoniunktura w eksporcie poważnie uderzy również w Węgry. Możliwe też, że nałożą się na nią dodatkowe cięcia fiskalne lub kłopoty węgierskiego rządu z finansowaniem, więc wzrost gospodarczy może zwolnić do około 1 proc. Oczywiście, istnieje ryzyko, że spowolnienie w regionie okaże się poważniejsze. Wiele zależy przecież od sytuacji w strefie euro.

Odbicie nastąpi więc pewnie w związku z poprawą koniunktury na rynkach eksportowych oraz uspokojeniem sytuacji w strefie euro. Kiedy możemy się tego spodziewać?

To trudno przewidzieć, gdyż stabilizacja w strefie euro będzie zależała głównie od tego, jakie decyzję podejmą europejscy politycy w nadchodzących tygodniach i miesiącach, a szczególnie na szczycie Unii Europejskiej zaplanowanym na niedzielę. Jeśli uda im się wypracować rozwiązania, które powstrzymają kryzys zadłużeniowy przed rozlaniem się na większe państwa, takie jak Włochy, to odbicie nastąpi szybciej. Jeśli kryzys uderzy w duże państwa eurolandu, sytuacja znacznie się skomplikuje i możemy się spodziewać dłuższego okresu dekoniunktury gospodarczej w Europie, w tym we wschodzących gospodarkach kontynentu.

Pytania do... Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty Banku Millennium

Na akcje jeszcze za wcześnie

Jak ocenia pan prognozy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju dotyczące wzrostu gospodarczego Polski w przyszłym roku?

Nasze prognozy są nieco bardziej optymistyczne – według Banku Millennium PKB wzrośnie w przyszłym roku o 3,2 proc. Biorąc jednak pod uwagę skalę niepewności w gospodarce globalnej, ocena EBOiR mnie nie dziwi.

Ryzyko, że w przyszłym roku koniunktura się pogorszy, jest duże, większe niż wcześniej – w tym kontekście wzrost gospodarki o 2,2 proc. też nie jest pesymistycznym założeniem.

Skąd bierze się większy optymizm w waszych prognozach?

Jest kilka przyczyn. Uważamy, że słaby złoty będzie wspierał eksporterów, a sytuacja na rynku pracy nie pogorszy się znacząco. Stopa bezrobocia w 2012 r. wyniesie naszym zdaniem około 13 proc. wobec obecnych niecałych 12 proc., dlatego konsumpcja nie powinna wyhamować gwałtownie. Potencjału do znacznego spadku inwestycji nie widzimy. Przedsiębiorstwa inwestowały dotychczas w ograniczonym stopniu. Nie ma więc ryzyka, że będą się wycofywały z projektów, które już zostały rozpoczęte. Polskie firmy oraz gospodarstwa domowe w pewnym zakresie są przygotowane na spowolnienie, dlatego jego konsekwencje nie powinny być bardzo silne.

Czy wobec tego teraz jest dobry moment na lokowanie oszczędności na rynku akcji?

W najbliższym czasie na pewno najlepiej wybierać bezpieczniejsze inwestycje, lokaty bankowe, fundusze obligacji i pieniężne. Na kupowanie akcji moim zdaniem jest jeszcze za wcześnie. Nie wiadomo, jak długo potrwa spowolnienie i jak głębokie ono będzie.

Wprawdzie rynki wyceniają już negatywne scenariusze, ale może się okazać, że nie są one wystarczająco pesymistyczne i światowa gospodarka będzie się borykała z recesją. W związku z niepewnością co do rozwoju sytuacji gospodarczej na świecie

rynek akcji w najbliższych miesiącach będzie cechowała duża zmienność. Nie można wykluczyć, że wyceny będą więc jeszcze niższe niż teraz.

Kiedy zostanie osiągnięty ten najniższy poziom?

To oczywiście trudno jednoznacznie określić, biorąc pod uwagę skalę niepewności w gospodarce globalnej. Prawdopodobnie będzie to przyszły rok, ale czy nastąpi to na początku, w połowie czy pod koniec 2012 roku – nie wiadomo. Jest jeszcze za wcześnie na takie prognozy, między innymi dlatego, że w dalszym ciągu nie wiadomo, w jaki sposób strefa euro poradzi sobie z problemem zadłużenia Grecji. Dużo zależy od decyzji politycznych, które zapadną na szczeblu Unii Europejskiej.

 

Pytania do... Elwina de Groota, starszego ekonomisty z Rabobanku

EFSF jest zbyt skomplikowany

Agencja Moody's ostrzegła, że nowy plan wzmocnienia EFSF zakładający pozwolenie mu na częściowe gwarantowanie emisji obligacji zadłużonych państw eurolandu może zagrozić ocenom wiarygodności kredytowej „zdrowych" państw strefy euro, zwłaszcza Francji. Czy to może zniechęcić UE do podążania tą drogą?

Szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego ten komunikat agencji Moody's ukazał się teraz. Wydaje się, że poprzednie wzmocnienie EFSF, które wymagało od państw strefy euro zwiększenia gwarancji dla tego funduszu, było bardziej obciążające dla ich ratingów.

Ale prawdą jest, że działanie EFSF opiera się na transferze ryzyka związanego z nadmiernym zadłużeniem z jednych państw do innych. Jest więc zrozumiałe, że wiarygodność kredytowa krajów, które to ryzyko biorą na siebie, będzie się zrównywała z wiarygodnością tych państw, od których je przejmują. Nawet jeśli ratingi nie będą tego odzwierciedlały.

Problem ten najwcześniej dotyka Francji dlatego, że spośród krajów o ratingu AAA, jej finanse publiczne są w najgorszej kondycji. Na domiar złego, francuskie banki są mocno zaangażowane w obligacje skarbowe zadłużonych państw. Mamy więc do czynienia z błędnym kołem – Paryżowi najbardziej zależy na tym, aby tym zadłużonym krajom pomóc, ale jego zaangażowanie w tę pomoc może go wpędzić w jeszcze większe tarapaty.

Czy wobec tego Bruksela powinna poszukać innych możliwości wzmocnienia EFSF?

Rzecz w tym, że alternatyw nie widać. Sensowny był pomysł, aby pozwolić EFSF na pożyczanie z Europejskiego Banku Centralnego pieniędzy pod zastaw kupionych na rynku obligacji państw eurolandu, dzięki czemu mógłby kupić kolejne obligacje. Ale EBC nie chce się na to zgodzić, aby nie zostać posądzonym o monetyzację długów publicznych. Zresztą, nawet gdyby EBC ustąpił, ten pomysł na zwiększenie siły nabywczej EFSF mógłby nie zyskać aprobaty tych członków eurolandu, którzy najbardziej obawiają się inflacji, np. Niemiec.

Czy te kontrowersje oznaczają, że jakikolwiek przełom na weekendowym szczycie liderów UE jest mało prawdopodobny? I że oczekiwanie na decyzje w sprawie restrukturyzacji długu Grecji jeszcze długo będzie trzymało inwestorów w niepewności?

Tego się obawiam. Jest jasne, że restrukturyzacja długu Grecji nie może być przeprowadzona dopóty, dopóki nie istnieje solidny mecha- nizm, który zablokuje rozlanie się kryzysu fiskalnego na inne państwa unii walutowej i pozwoli dokapitalizować banki. A EFSF w obecnej formie takim mechanizmem niestety nie jest. Przede wszystkim jest zbyt zawiły i nieprzejrzysty. Na przykład bank może skorzystać z jego pomocy dopiero wtedy, gdy wcześniej zrobi to rząd danego kraju, a ten może to zrobić dopiero wtedy, gdy już ma poważne kłopoty.

 

Gospodarka światowa
Analitycy korygują prognozy wyników w górę. Byczy sygnał z Wall Street
Gospodarka światowa
Notowania Novavaksu, partnera polskiego Mabionu o 99 proc. w górę
Gospodarka światowa
Kraj, który wpadł w pajęczą sieć oligarchy związanego z Moskwą
Gospodarka światowa
Wielka Brytania wyszła z recesji. Gospodarka na drodze do trwałego wzrostu
Gospodarka światowa
Wielka Brytania: Rynek wypatruje cięcia
Gospodarka światowa
Bank Anglii zapowiada obniżkę stóp. Rekord na giełdzie w Londynie