Proces ten przyspieszy po ogłoszeniu upadłości przez trzy miasta kalifornijskie w kilkutygodniowym odstępie, co według prezesa wehikułu finansowego Berkshire Hathaway ośmieli włodarzy innych samorządów. Bankructwo przestanie być czymś wstydliwym. Jak dotąd największym tego rodzaju bankrutem jest Stockton, prawie 300 - tysięczne miasto w pobliżu San Francisco. Jednak John Hallacy, szef działu analiz rynku obligacji samorządów w Bank of America twierdzi, że jest zbyt wcześnie by mówić o przyspieszeniu tempa bankructw. – Ogłoszenie upadłości przez miasto to proces przyprawiający o mdłości. To nie jest takie proste – przestrzega.

Głównym powodem kłopotów amerykańskich miast są rosnące koszty pracy, w tym programów emerytalnych i zdrowotnych. Ich finanse są w gorszym stanie, gdyż na skutek kryzysu  spadły wpływy z podatków od nieruchomości.

Wypowiadający się ostatnio często miliarder jednak uspokaja mówiąc, że Ameryka nie jest na krawędzi przepaści. Przypuszcza, że władze zagrożonych miast będą próbować negocjować z pracownikami podległych im komórek nowe kontrakty. Buffett nie podziela poglądu znanej analityczki bankowej Meredith Whitney, która w 2010 roku wieszczyła bankructwa miast rzędu setek miliardów dolarów.

Berkshire Hathaway 31 marca tego roku miało w swoim portfelu inwestycyjnym obligacje miast o wartości 3 miliardów dolarów wobec 3,6 mld USD na koniec 2010 roku, ale w instrumentach pochodnych powiązanych z długiem miast na koniec pierwszego kwartału zaangażowane jest na kwotę w wysokości 16 miliardów dolarów. W czerwcu 2010 Buffett występując przed komisją badająca przyczyny kryzysu finansowego przewidywał, że w nadchodzących latach będzie „straszny problem" na rynku miejskich obligacji.

W tym roku po raz pierwszy niewypłacalność ogłosiło 42 emitentów wobec 68 w tym samym okresie 2011 roku.