Powodem tego jest fakt, że Londyńczycy wyjechali z miasta na czas imprezy, a turyści pozostali w domach ze względu na liczne komunikaty, które ostrzegały ich przed trudnościami w Citi.
Igrzyska miały być motorem napędzającym branżę turystyczną w Wielkiej Brytanii, a szczególnie w Londynie, gdzie miliony ludzi codziennie miały odwiedzać miasto. Jednak jak twierdzą sklepikarze stało się inaczej, bo zaobserwowali on mniejszy ruch w swoich punktach.
Komunikaty ostrzegawcze o przeciążeniu miejskiego systemu komunikacyjnego oraz zatłoczeniu popularnych części miasta skłoniły mieszkańców do wzięcia urlopów na dni zawodów i wyjechania ze stolicy Wielkiej Brytanii. Turyści natomiast unikają West Endu, gdzie znajduje się wiele z największych atrakcji Londynu.
Firma badawcza Experian twierdzi, że Igrzyska wpłynęły negatywnie na wyniki sklepów w dzielnicy West End. W pierwszą sobotę zawodów tydzień do tygodnia liczba osób, które odwiedziły sklepy spadła o 11,65 proc. a rok do roku o 12,4 proc. W niedzielę jednak zaobserwowano minimalny wzrost liczby klientów.
- Igrzyska są ekonomiczną porażką Londynu. Miasto jest totalnie puste – hotele, restauracje, ulice. To miasto zombie – stwierdził Roubini na swoich Twitterze.