W rzeczywistości, krajów o tak dużych zobowiązaniach – a nawet wielokrotnie większych – nie brakuje. Wystarczy tylko zmienić metodologię liczenia długu publicznego.

Jak od lat argumentuje Laurence Kotlikoff, obliczając swoje zadłużenie rządy uprawiają kreatywną księgowość. Według niego, jedynym niepodatnym na definicyjne manipulacje sposobem liczenia zobowiązań jest tzw. rachunkowość pokoleniowa. Polega ona na obliczeniu dzisiejszej wartości wszystkich obecnych i przyszłych dochodów oraz wydatków rządów. Różnica między nimi to tzw. luka fiskalna.

Podobną metodę zastosowali w niedawnej analizie ekonomiści banku Morgan Stanley. I doszli do wniosku, że zarówno dług publiczny USA, jak i Wielkiej Brytanii, mieści się między 800 a 1000 proc. PKB. Tej luki fiskalnej nie da się zasypać drobnymi podwyżkami podatków czy cięciami wydatków. Dlatego, zdaniem autorów analizy, rządy będą próbowały stosować tzw. finansowy ucisk. W ten sposób określa się długotrwałe utrzymywanie poniżej zera realnych stóp procentowych, np. rentowności obligacji.

Metoda ta dobrze sprawdziła się po II?wojnie światowej. Ekonomiści Morgana Stanleya wskazują jednak, że dziś sytuacja jest inna, bo zadłużone są nie tylko rządy, ale też sektor prywatny. Dlatego tym razem finansowy ucisk musi być praktykowany dłużej. Ma to dwie ważne implikacje. Po pierwsze, akcje długo będą bardziej atrakcyjne niż obligacje. Po drugie, tych ostatnich nie należy się całkowicie pozbywać, bo ryzyko, że potanieją, jest znikome.