Od lutego tego roku w czołówce firm ciągnących w górę indeks Standard&Poor's500 znalazły się spółki mocno posiłkujące się lewarem, czyli kredytem. Ich obecność wśród lokomotyw rynku interpretowana jest jako potencjalnie byczy sygnał dla wskaźnika szerokiego amerykańskiego rynku akcji.
Od dołka z lutego 2016 notowania słabszych finansowo firm zyskały 24 proc. podczas gdy wzrost kursów ich mocniejszych rywali okazał się o 7 pkt proc. gorszy, wskazują dane zebrane przez Goldman Sachs Group i Bloomberga.
Ta różnica jest największa od dwóch lat jeśli chodzi o porównywalny okres. W tym czasie Standard&Poor';s500 zyskał 19 proc.
Wprawdzie wygląda to na złą wiadomość, ale wzrosty notowań słabszych spółek generalnie postrzegane były jako oznaka ekonomicznego optymizmu. W 2013 roku akcje takich firm podrożały o 50 proc. bijąc S&P500, który zyskał 30 proc. osiągając najlepszą stopę zwrotu od 1997 roku. W okresie minionych sześciu miesięcy także spółki wartościowe są lepsze od wzrostowych.
– Od odbicia cen ropy naftowej w lutym zwiększył się apetyt inwestorów na ryzyko co sprzyjało spółkom zadłużonym – przekonuje Randy Warren, zarządzający w firmie inwestycyjnej Warren Financial Service & Associates Inc. Według niego dowodzi to, iż inwestorzy czuja się komfortowo z obecnym tempem wzrostu amerykańskiego PKB.