Dane policji wskazują, że w ciągu sześciu miesięcy do końca stycznia 2017 r. zgłoszono ponad 400 przypadków kradzieży uli lub miodu. – Na razie nic nie wskazuje, by kradzieże były powiązane z konkretnym gangiem, ale uznaliśmy, że te przestępstwa są dokonywane w sposób zorganizowany – wskazuje sierżant Alasdair MacMillan z nowozelandzkiej policji. Złodzieje mogą dużo zarobić na skradzionych ulach. Można je sprzedać nawet po 2 tys. dolarów nowozelandzkich (1390 USD) za sztukę. Szczególnie poszukiwany jest regionalny miód Manuka, który ma właściwości antybakteryjne i którego kilogram kosztuje nawet 148 dolarów nowozelandzkich. Moda na niego sprawiła, że nowozelandzki eksport miodu wzrósł w I półroczu 2016 r. aż o 35 proc., do 315 mln dolarów nowozelandzkich. Jedna trzecia światowego popytu na ten produkt pochodzi z Chin i Hongkongu. Jeden z pszczelarzy musiał zainwestować 5 tys. dolarów nowozelandzkich w lepsze środki bezpieczeństwa, gdyż kradziono mu dwa ule tygodniowo. HK