Kiedy w 2015 r. Volkswagen został przyłapany na montowaniu w autach nielegalnego oprogramowania, to celem tych praktyk było wykazywanie w testach możliwie najmniejszego zanieczyszczenia spalin, by w ten sposób dostosować silniki do obowiązujących norm ochrony środowiska naturalnego. Tym razem producenci samochodów stosują inną taktykę polegającą na tym, by testy wypadły jak najgorzej. Chodzi o to, by sztucznie zawyżać zanieczyszczenie spalin szacowane na 2020 r., który ma być bazowy dla ustalenia skali redukcji w przyszłości. Bruksela w listopadzie ustaliła, że w latach 2020–2025 emisja spalin ma być mniejsza o 15 proc., a do 2030 r. o 30 proc. —JB