S&P 500 rozpoczął środową sesję od lekkich spadków, ale był bardzo bliski rekordu ustanowionego 26 stycznia. Niemal zniwelował więc straty poniesione w trakcie tegorocznej korekty. Osiągnął to w ciągu 192 sesji. To osiem sesji mniej niż średnio zajmowało mu odrabianie korekt od marca 2009 r. Indeksowi Dow Jones Industrial na początku środowej sesji brakowało już tylko mniej niż 4 proc., do styczniowego rekordu. Nasdaq Composite ustanowił zaś nowy rekord pod koniec lipca.
Wyniki dały impuls
Amerykańskim indeksom giełdowym z pewnością pomógł bardzo dobry sezon wyników. Choć doszło w jego trakcie do spektakularnej przeceny akcji Facebooka i Twittera, to np. kurs akcji Apple'a ustanowił rekord, kapitalizacja zaś tej spółki przekroczyła 1 bln USD. Ten sezon okazał się lepszy od prognoz. Blisko 80 proc. spółek z indeksu S&P 500, które dotychczas opublikowały raporty za drugi kwartał, pozytywnie zaskoczyło wynikami. Według danych agencji Bloomberga zyski na akcje spółek z indeksu S&P 500 wzrosły od początku roku o 15,5 proc., gdy S&P 500 zyskał (do początku środowej sesji) tylko 6,9 proc.
– Sezon wyników był dobry, a to pozwoliło inwestorom uznać, że fundamenty są wystarczająco silne, by uzasadniało to wysokie wyceny. Ponadto inwestorzy przyzwyczaili się do czynników mogących wzbudzać niepokój. Mieliśmy obawy dotyczące wojen handlowych, ale teraz nie prezentują się one już tak źle - twierdzi Bruce McCain, strateg z amerykańskiego Key Private Banku.
- Na rynku mamy do czynienia z „przeciąganiem liny" przez silne amerykańskie fundamenty i obawy dotyczące handlu. Gdy przyglądamy się relacjom USA z Chinami, to wygląda na to, że konflikt się zaostrza. Ale w przypadku handlu z Meksykiem, Kanadą i Unią Europejską wygląda na to, że sprawy idą w dobrym kierunku - wskazuje Art Hogan, strateg z firmy B. Riley FBR.