Środowa decyzja CNB była zgodna z oczekiwaniami większości ekonomistów. Za zaostrzeniem polityki pieniężnej w Czechach przemawia bowiem szybki wzrost płac, który coraz wyraźniej przekłada się na inflację.
W II kwartale przeciętne wynagrodzenie w Czechach zwiększyło się o 8,6 proc. rok do roku. Jednocześnie produktywność pracy wzrosła o zaledwie 0,4 proc. rok do roku. To oznacza, że rosnące płace zwiększają jednostkowe koszty pracy przedsiębiorstw. Te zaś coraz częściej przerzucają je na konsumentów. W sierpniu inflacja w Czechach wyniosła 2,5 proc. rok do roku, w porównaniu do 2,3 proc. w lipcu. Tym samym czwarty miesiąc z rzędu przewyższała cel inflacyjny CNB na poziomie 2 proc.
Zaostrzanie polityki pieniężnej praska instytucja rozpoczęła już w sierpniu ub.r., ostatnio jednak przyspieszyła ten proces. Od czerwca na podwyżkę stóp procentowych zdecydowała się na trzech z rzędu posiedzeniach.
Na początku cyklu podwyżek główna stopa procentowa w Czechach wynosiła zaledwie 0,05 proc. Dziś to już 1,5 proc., czyli tyle samo, ile wynosi od marca 2015 r. główna stopa procentowa NBP. Na zmianę tej ostatniej na razie się jednak nie zanosi. Większość ekonomistów oczekuje, że polska Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych pod koniec 2019 r.
Jedną z konsekwencji rozbieżności w polityce pieniężnej CNB i NBP jest aprecjacja korony czeskiej wobec złotego. W połowie września kurs korony w złotych znalazł się najwyżej od 2011 r. Od tego czasu nieznacznie zmalał. W środę za jedną koronę trzeba zapłacić około 0,167 zł.