Firmy handlujące ropą naftową i wydobywające ją z łupków są przekonane, że amerykański eksport surowej ropy do końca 2020 r. przekroczy 5 mln baryłek dziennie, a więc będzie o 70 proc. większy niż obecnie. Stany Zjednoczone będą wtedy eksportowały brutto więcej ropy naftowej niż jakikolwiek kraj OPEC poza Arabią Saudyjską. Na poziomie netto USA nadal są importerem ropy, ale to powinno zmienić się w ciągu najbliższych miesięcy.
- Nadchodzi druga fala amerykańskiej rewolucji łupkowej – powiedział Fatih Birol, szef Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA). - Wstrząśnie to międzynarodowym rynkiem ropy i gazu i będzie miało znaczenie geopolityczne – dodał.
Polityczne implikacje już są odczuwalne. Administracja Trumpa mogła sobie pozwolić na obłożenie sankcjami eksportu ropy z Wenezueli i Iranu wiedząc, że nadal będzie rosło wydobycie w Teksasie. Ma to oczywiście wpływ również na amerykańską gospodarkę. W ujęciu dolarowym deficyt w handlu ropą i jej przetworami był w minionym roku najmniejszy od 20 lat.
Stany Zjednoczone już teraz są dużym eksporterem produktów rafinacji ropy, takich jak benzyna i olej napędowy. IEA prognozuje, że razem z rosnącym eksportem surowej ropy, w ciągu najbliższych pięciu lat amerykański eksport petrochemiczny sięgnie 9 mln baryłek dziennie, w porównaniu z 1 mln baryłek w 2012 r. W ten sposób USA staną się drugim na świecie eksporterem ropy i jej przetworów i do 2024 r. wyprzedzą pod tym względem Rosję.