Lira turecka stała się w czwartek rekordowo słaba wobec dolara. Kurs chwilowo skoczył nawet do 7,49 za dolara, by później zejść w okolice 7,25. Od końca 2019 r. turecka waluta straciła 18 proc. wobec amerykańskiej. Turcja znów znalazła się, obok m.in. Rosji, Meksyku, RPA i Brazylii, w gronie krajów uznawanych za słabe ogniwa rynków wschodzących.
Kumulacja problemów
Turcja jest mocno dotknięta pandemią, a jej gospodarka była osłabiona jeszcze przed kryzysem koronawirusowym. Stopa bezrobocia wynosiła w styczniu 13,8 proc. Inflacja co prawda w ostatnich miesiącach zwalniała, ale w kwietniu wciąż była dosyć wysoka. Wynosiła 10,9 proc. r./r. Kraj najpewniej wpadnie w recesję. Komisja Europejska spodziewa się skurczenia tureckiej gospodarki w tym roku o 5,4 proc.
Bank Centralny Republiki Turcji w tym roku obniżył już czterokrotnie swoją główną stopę procentową, ścinając ją z 12 do 8,75 proc. W ostatnich tygodniach starał się powstrzymać osłabienie liry, interweniując na rynku walutowym. Do walki przeciwko deprecjacji narodowej waluty stanął też regulator. W środę ograniczył cudzoziemcom możliwość przeprowadzania transakcji z udziałem liry. To jednak tylko sprowokowało dalszą wyprzedaż. Sytuację utrudnia to, że turecki bank centralny nie ma obecnie umowy o swapowej linii dolarowej z amerykańskim Fedem.
– Fed wciąż się opiera prośbom Turcji o dolarową linię swapową, gdyż obawia się bardzo dużego upolitycznienia tureckiego banku centralnego – twierdzi Agathe Demarais, analityczka w Economist Intelligence Unit.