Choć wyścig wyborczy w USA do zamknięcia tego wydania „Parkietu" wciąż nie był oficjalnie rozstrzygnięty oraz zaczęły się próby podważania jego wyniku, to na rynkach panował w czwartek optymizm. Inwestorzy uznali, że Joe Biden jest już zwycięzcą wyborów prezydenckich w USA, a jednocześnie demokratom nie uda się zdobyć kontroli nad Senatem, co pozwoli blokować część ich inicjatyw – takich jak np. podwyżki podatków. Większość indeksów giełdowych wyraźnie szła w górę.
W Azji zwyżkami wyróżniały się Hang Seng, czyli główny indeks giełdy w Hongkongu (+3,3 proc.), oraz tajski SET (+3,4 proc.). Rosyjski, denominowany w dolarach indeks RTS zyskiwał ponad 4 proc. Dobrze się prezentował na tle Europy WIG, rosnąc o ponad 2 proc. Amerykański Nasdaq Composite zaczął czwartkową sesję od zwyżki o 2,2 proc., po tym jak dzień wcześniej zyskał aż 3,85 proc. Dow Jones Industrial rósł na początku sesji o 1,4 proc. po wzroście o 1,3 proc. w środę. Dolar nadal słabł. Za 1 USD płacono po południu nawet 3,81 zł.
Podzielona władza
Po lekturze raportów analityków publikowanych przed wyborami można było odnieść wrażenie, że rynek gotów byłby na zwyżki w niemal każdym scenariuszu wyborczym. Ten scenariusz, który ma największe szanse na realizację (demokratyczny prezydent i republikański Senat przy mniejszej przewadze demokratów w Izbie Reprezentantów), jest natomiast oceniany przez inwestorów za dość bezpieczny dla gospodarki.
– Podzielony Kongres oznacza, że nic wielkiego czy ekstremalnego, jeśli chodzi o politykę rządu, szybko się nie zdarzy. Czy mowa tu o wyższych podatkach, bardziej restrykcyjnej polityce energetycznej czy większej stymulacji fiskalnej, to sprawy te zniknęły teraz ze stołu – twierdzi Shawn Cruz, strateg z TD Ameritrade.