Katarzyna Kalata jako jedyna spośród pięciu kandydatów zaliczyła merytoryczny egzamin pisemny w konkursie na prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pozytywnie też przeszła testy psychologiczne. Przed nią już tylko rozmowa kwalifikacyjna z wiceministrem pracy Markiem Buciorem. Ten ostatni etap odbędzie się 14 kwietnia. Wówczas dowiemy się, czy zostanie zarekomendowana przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Rekomendowanego przez MPiPS kandydata musi jeszcze zatwierdzić premier Ewa Kopacz.
Kandydat niewygodny
Kalata wbrew powszechnej praktyce osób ubiegających się o wysokie stanowiska nie chowa się przed mediami. Jak mówi w rozmowie z „Parkietem", jeśli ktoś zaprasza i chce rozmawiać, to trzeba na takie zaproszenie odpowiedzieć.
– Sądzę, że taka powinna być też między innymi rola przyszłego prezesa: promować wiedzę o ubezpieczeniach, nie chowając się za murami instytucji. Pozostali kandydaci zdecydowali się pozostać w cieniu, ja wolę rozmawiać – podkreśla.
Pytana, czy to wstyd oblać egzamin merytoryczny w konkursie na fotel prezesa ZUS, mówi, że dla niej byłby to wstyd. – Jeżeli pani Ewa Kopacz poszukuje fachowca, eksperta, to taka wiedzę, jaką sprawdzał ten egzamin, kandydat powinien mieć. Tylko jeżeli taka właśnie osoba przejdzie ten etap, a na końcu de facto zostanie odrzucona, to po co ten cyrk. Wówczas zapadnie decyzja polityczna – uważa Kalata.
Kalata, nie mając żadnego zaplecza politycznego, zastanawia się, czy przed wyborami ktoś się zdecyduje na to, żeby wpuścić do ZUS osobę taką jak ona. – Mogę być bardzo niewygodnym kandydatem, bo wewnątrz ZUS jest sporo nieprawidłowości. Tam na pewno są jakieś nieprzyjemne sprawy, które nie ujrzały dotychczas światła dziennego. Mówię o złym gospodarowaniu środkami publicznymi. A ja na pewno nie będę brała odpowiedzialności za błędy poprzedniej ekipy – mówi kandydatka.