Dane dotyczące inflacji w USA nie zawiodły. Miały być najważniejszym punktem czwartkowej sesji i faktycznie takim były. Przed ich publikacją na rynku działo się stosunkowo niewiele. Opis tej części sesji ograniczmy więc do tego, że WIG20 utrzymywał się przez długie godziny nieznacznie nad kreską.
Na szczęście, zgodnie z oczekiwaniami, w drugiej części dnia byliśmy świadkami większych emocji. "Zabawa" zaczęła się na dobre po godz. 14.30, kiedy to zostały opublikowane dane o inflacji w USA. Te okazały się niższe od oczekiwań i tym samym wrześniowa obniżka stóp procentowych w USA teoretycznie jest coraz bardziej prawdopodobna. Po danych widzieliśmy na rynku dobrze znany schemat: słabość dolara i siłę rynku akcji. WIG20 zaczął wyraźniej zyskiwać na wartości i na ostatniej prostej notowań rósł o prawie 1 proc. Zwyżki przyspieszył też na innych europejskich parkietach. O dziwo z tego całego schematu wyłamał się rynek amerykański, który dzień przywitał cofnięcie indeksów. Z jednej strony może to być nieco zastanawiające, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że amerykańskie indeksy mają za sobą świetną, wzrostową serię, która pozwoliła im wyjść na nowe historyczne szczyty. Ich czwartkowe zachowanie po starciu notowań mogło wskazywać na to, że inwestorzy już wcześniej grali pod niższe odczyty inflacji, a sam ten fakt okazał się pretekstem do realizacji zysków. Europa i GPW podążyły jednak swoją drogą. WIG20 ostatecznie zyskał na wartości 1,04 proc.
Czytaj więcej
Były prezes GPW Marek Dietl oraz Adam Młodkowski, członek zarządu GPW nie uzyskali absolutorium podczas czwartkowego walnego zgromadzenia.
Złoto mocno w górę
Tak, jak zostało to wspomniane, na rynku walutowym widzieliśmy słabość dolara. To też przełożyło się na zachowanie innych aktywów. Na tym ruchu wyraźnie skorzystały metale szlachetne. Złoto po południu drożało o prawie 2 proc. i znów znalazło się powyżej 2400 USD za uncję. Wzrosty notowała także ropa naftowa, która drożała o 0,5 proc. i odmiana WTI kosztowała 82,4 USD za baryłkę.