Korekta spadkowa na warszawskiej giełdzie ponownie nabiera tempa. Piątkowe i poniedziałkowe wzrosty były więc tylko chwilową przerwą. We wtorek znów byliśmy świadkami gry "do jednej bramki".

Od początku notowań to sprzedający rozdawali karty. O ile jednak jeszcze w pierwszych minutach handlu spadki były stosunkowo niewielkie, tak kolejne godziny skutecznie wybiły inwestorom z głowy myślenie o jakimś odbiciu w górę. Podaż niepodzielnie rządziła na naszym parkiecie. W połowie notowań WIG20 tracił na wartości już około 2,5 proc., stając się tym samym najsłabszym indeksem na Starym Kontynencie. Co prawda w Niemczech czy też we Francji także widzieliśmy przewagę koloru czerwonego, ale spadki tam wynosiły około 0,8 proc.

Odsiecz zza oceanu też nie przybyła. Amerykańskie indeksy na początku notowań zjechały pod kreskę. Inna sprawa, że we wtorek nasz rynek bardziej poruszał się w rytm rynków wschodzących, które znalazły się pod presją, aniżeli w takt nadawany przez największe parkiety. Byki nie miały więc nic do powiedzenia do końca notowań. Ostatecznie WIG20 stracił 2,5 proc. i powoli trzeba zacząć myśleć o tym, by bronić okrągłego poziomu 2400 pkt. W dół indeks pociągnęły głównie banki. Wskaźnik WIG — Banki stracił ponad 4 proc. Spadkom nie oparły się też średnie i małe spółki. mWIG40 stracił 1,7 proc., zaś sWIG80 0,6 proc.

Ucieczka od ryzyka. Złoty i złoto w dół

Sporo działo się także i na innych rynkach, gdzie również widać było ucieczkę od ryzykownych aktywów. Na wartości wyraźnie tracił m.in. złoty. Do dolara po południu osłabiał się nawet o ponad 1 proc. Przecenę kontynuuje ropa naftowa. Odmiana WTI spadała o ponad 1 proc. schodząc w ciągu dnia poniżej 73 USD za baryłkę. Prawdziwy pogrom byków widać było na rynku surowców. Srebro momentami spadło o ponad 4 proc. schodząc w okolice 29,5 USD za uncję. Złoto z kolei taniało o 1 proc. do 2320 USD.