Na uwagę zwraca rynek długu, gdzie rentowności polskich 10-letnich obligacji rządowych w ślad za rynkami bazowymi obniżyły się do okolic 5,10% i tym samym znalazły się najniżej od pierwszych miesięcy 2022 r.
Globalnie uwaga inwestorów będzie skupiona na publikacji wstępnych wskaźników PMI w największych gospodarkach na świecie. W Niemczech rynek oczekuje w grudniu wzrostu wskaźnika dla przemysłu do 43,4 pkt. z obserwowanych 42,6 pkt. w listopadzie. Wzrost jest również oczekiwany w strefie euro (44,5 pkt. vs 44,2 pkt.), natomiast w Stanach Zjednoczonych analitycy spodziewają się spowolnienia (49,1 pkt. vs 49,4 pkt.).
Lokalnie, dziś poznamy finalny odczyt inflacji CPI w Polsce za listopad. Rynek spodziewa się spowolnienia tempa dynami wzrostu cen do 6,5 % z 6,6% obserwowanych w październiku.
Europejskie banki próbują podążać własną drogą
Kamil Cisowski, DI Xelion
Europejskie akcje rozpoczynały czwartkową sesję od potężnych wzrostów, co wydawało się naturalne po przełomowym zapewne posiedzeniu FOMC, które powinno otworzyć drogę do pierwszych obniżek stóp w USA w I połowie 2024 r. (o ile nie w I kwartale). Mimo że giełdom brakowało siły, by rosnąć powyżej poziomów z otwarcia, miały jej przynajmniej na tyle, by po przedpołudniowym ataku podaży ponownie powrócić do wzrostów o podobnej skali. Sytuacja zmieniła się jednak po posiedzeniu EBC i konferencji C. Lagarde. Nie da się nie odnieść wrażenia, że europejscy bankierzy centralni (temat dotyczy również A. Baileya i BoE) podjęli próbę wyraźnego wybicia się na niezależność, całkowicie pomijając wtorkową zmianę retoryki przez J. Powella. Sprowadzając obie konferencje do dwóch cytatów, za Bloombergiem można powtórzyć te: „absolutnie nie możemy obniżyć gardy” – powiedziała C. Lagarde, a w wtórował jej A. Bailey słowami: „wciąż jest jeszcze trochę do zrobienia”. Być może ich przekaz wybrzmiałby słabiej, gdyby nie fakt, że totalnie w opozycji do Fedu stopę procentową podniósł Norges Bank w zaskakującej rynek decyzji, która wywołała półtoraprocentowe umocnienie norweskiej waluty względem euro i dwóipółprocentowe względem dolara. O ile jednak w przypadku Banku Norwegii z łatwością da się znaleźć wyjaśnienie w postaci presji, której poddana była korona pod wpływem spadających cen ropy, w przypadku EBC pojawia się więcej wątpliwości co do sensu restrykcyjnej polityki monetarnej. Jak wynika z wcześniejszych zdań, kurs EUR/USD wzrósł wczoraj o około 1%, a rynek długu zaczął wyceniać jako najbardziej prawdopodobny scenariusz, w którym stopy w USA spadną w marcu nim wydarzy się to w Europie. Nawet pomimo słów C. Lagarde, że „obniżki stóp w ogóle nie były dyskutowane na posiedzeniu”, wydaje się to dość trudne do strawienia i rodzi pytanie: „dlaczego?”. Szybko przyjęta w mediach branżowych argumentacja, że w Europie już w 2023 r. wzrost gospodarczy był bardzo niski, więc utrzymanie go w 2024 r. nie będzie szokiem, wywołuje w nas dużą konsternację. W kontekście zaskakująco silnych w listopadzie trendów dezinflacyjnych w Europie i zachowania surowców energetycznych w ostatnim czasie, a także (a być może przede wszystkim) recesji w najważniejszej gospodarce strefy euro, trudno znaleźć obecnie argumenty za jastrzębim nastawieniem banku, nawet jeżeli wzmacnia ono naszą narrację o dalszych wzrostach kursu EUR/USD. Wczoraj miały one miejsce kosztem giełd – najsłabszy DAX spadł nawet o 0,08%, a wzrosty na pozostałych rynkach wyraźnie się zmniejszyły, choć najsilniejszy FTSE 100 wciąż zyskał 1,33%.
WIG20 wzrósł o 0,62%, mWIG40 o 0,70%, a sWIG80 o 0,28%. Wyraźnie na posiedzenie Fedu reagowały rentowności krajowego długu. O 5,10% drożał KGHM, a o 4,11% Allegro. Jedyną wyraźnie spadającą spółką głównego indeksu było LPP po rozczarowujących wynikach. W mWIG40 zwyżką o 4,50% wyróżniał się Tauron.