O ile przez zdecydowaną większość roku przytłaczająca większość rynku pozostawała w cieniu ścisłej czołówki technologicznych gigantów, o tyle ostatnio widać wreszcie sygnały ożywienia zarówno w gronie małych i średnich spółek, jak też wśród dużych korporacji spoza technologicznej elity. Dobrze obrazuje to współczynnik siły relatywnej wersji indeksu S&P 500 opartej na równych wagach względem zwykłej wersji tego benchmarku, który wreszcie mocno odbił w górę od poziomu najniższego od września 2020 r.

Oby tylko ta próba ożywienia szerszego rynku nie skończyła się jak poprzednia, z lipca, kiedy to mniejsze spółki zaczęły się dźwigać dopiero w okolicach lokalnego szczytu koniunktury. Powinno się to wyjaśnić, gdy zarówno S&P 500 Equal Weight, jak i gromadzący małe firmy Russell 2000 dotrą do technicznych poziomów oporu, wyznaczonych przez serię lokalnych górek z lipca i lutego br. oraz z sierpnia 2022 r.

Akcje z szerokiego amerykańskiego rynku są ciągle wyceniane na konkurencyjnych poziomach w porównaniu z dużymi korporacjami. Co prawda nie jest to już P/E rzędu 11–12 razy prognozowane zyski, ale obecne wartości 13,2–13,9 (odpowiednio dla małych i średnich firm) też nie są jeszcze szczególnie wysokie. Pewnym problemem jest natomiast to, że prognozy zysków tych spółek na ten i przyszły rok są ciągle raczej rewidowane w dół.