Dziś jednak wyraźnie złapał zadyszkę i finalnie zamknął sesję minimalnie pod kreską po tym jak sprzedający za oceanem doszli do głosu, po 11 wzrostowych sesjach na S&P500. Choć w niemałym stopniu do dzisiejszego cofnięcia głównego, polskiego indeksu bluechipów dołożyło się zniżkujące niemal 9% Allegro, trudno powiedzieć, aby obecne okoliczności były (przynajmniej w krótkim terminie) wyjątkowo sprzyjające dla kupujących akcje nad Wisłą. Trudno wyobrazić sobie także scenariusz, w którym Wall Street notuje kolejne kilka wzrostowych sesji, po których nie przychodzi korekta. Każdy kolejny dzień rajdu w USA to niższa premia za ryzyko dla nowych kupujących i wyższa pokusa realizacji zysków dla funduszy i rynku instrumentów pochodnych. Czy atmosfera nad Wisłą znów ulegnie chwilowej 'erozji' wobec korekty na nowojorskiej giełdzie?
Jak dotąd rynki świętowały mocne dane z gospodarki, którym 'przygrywa' muzyka cichnącej inflacji. Tymczasem jej dalszy, równie dynamiczny spadek nie wydaje się zupełnie oczywisty, co zdążyli zasygnalizować już członkowie Fed. Co więcej, Thomas Barkin, prezes Rezerwy Federalnej z Richmond zasugerował już, że kolejne silne odczyty z gospodarki (takie jak wczorajsza sprzedaż detaliczna) mogą sygnalizować nawet podwyżki stóp Fed. Rynki nie przejmują się tą narracją. Dzisiejsze publikacje wniosków o zasiłek w USA, które okazały się (wreszcie) sporo wyższe, niż oczekiwano oraz niższa m/m produkcja przemysłowa utwierdzają inwestorów w przekonaniu, że Fed będzie miał mniej miejsca, by zacieśniać politykę w 2024 roku. Jednocześnie odczyty makro dalekie są od recesji i choć niektóre odczyty (szczególnie od ostatniej słabszej publikacji ISM sprzed 2 tygodni) powoli się ochładzają, rynek nie widzi scenariusza głębszego spowolnienia gospodarczego jako bazowego w obecnym czasie.
Wydaje się, że na fali euforii byki pospieszyły się z oczekiwaniami wobec pierwszych cięć stóp procentowych w Stanach, których rynek oczekuje już w połowie przyszłego roku. Agencja ratingowa Fitch podkreśliła, że kolejne miesiące 'odpornych' odczytów z USA mogą wskazywać na politykę 'higher for longer' ponieważ Fed nie będzie chciał ryzykować powrotu presji inflacyjnej. Jeśli założymy, że pierwsze cięcia miałyby naprawdę mieć miejsce już w czerwcu 2024 roku, prowadzi to nas do wniosku, że do tego czasu dane gospodarcze musiałyby się zdecydowanie pogorszyć. Być może w skali, która przestałaby odbierana być przez rynek jako 'bezpieczna' i niezapowiadająca recesji. Pomimo ostatnich, pozytywnych odczytów inflacyjnych ze Stanów, nie wydaje się, by gospodarka uniknęła scenariusza spowolnienia po drastycznej, najgwałtowniejszej od blisko 40 lat zmianie polityki Fed.
Kolejne miesiące mogą przynieść coraz słabsze dane z USA, wobec których niższa inflacja przestanie już rynki cieszyć. Walmart traci dziś blisko 8% po tym jak w komentarzu do wyników spółka podzieliła się z rynkiem obserwacją negatywnych trendów konsumenckich w końcówce października. Czy Wall Street wypije w najbliższych miesiącach 'wygazowanego' inflacyjnego szampana? Dla GPW taki scenariusz ekstremum jest wysoce negatywny, choć samo osłabienie amerykańskiego dolara, wzrost cen obligacji i spadek rentowności są pozytywne dla rynków wschodzących, gdzie atmosferę wciąż jednak psują zniżkujące, chińskie indeksy. Jak dotąd WIG20 nie ma się czego wstydzić, na tle zwyżkującego od początku roku o 17% S&P 500 zyskał ponad 24%, a nawet korekta do 2100 punktów nie wykluczy scenariusza 'rajdu św. Mikołaja', który przy korzystnych wiatrach makro może w tym roku pchnąć indeksy z GPW na nowe, roczne maksima.
Eryk Szmyd Analityk rynków finansowych XTB