Na giełdzie pojęcie demokracja ma różne oblicza. Z jednej strony o sile rynku decyduje nie ilość zieleni, co jej intensywność. Większość akcji może tracić na wartości, ale skoro największe tuzy zyskują, to wnioski bywają pozytywne – rynek rośnie. Gdyby jednak każda spółka notowana zarówno na GPW, jak NewConnect miała jeden głos, bez względu na kapitalizację, wówczas wynik głosowania dawałby zupełnie inne wyobrażenie o kondycji akcyjnych byków. Z pomocą przychodzi Indeks Cenowy, który pokazuje, jakie ogólnie nastroje panują pośród wszystkich notowanych spółek. Na pierwszy rzut oka wnioski, jakie nasuwają się po analizie ww. benchmarku, nie są zbyt optymistyczne. Indeks ten znajduje się na zupełnie innym biegunie niż WIG20. Co to oznacza? Oprócz tego, że ostatnie wzrosty nad Wisłą odbyły się bez akompaniamentu maluchów i maluszków, to nic więcej. W końcu w USA także DJIA nie pyta się drugiej i trzeciej linii wsparcia o to, czy są gotowi do wzrostów. Indeks blue chips swoje, a Russell2000 swoje. Jeden na górze, drugi na dole. Podobnie z relacją WIG20 vs sWIG80. Największe banki ciągną rynek na północ, ale mniejsze się temu przyglądają z dala. sWIG80 wciąż jest pod negatywnym wpływem podwójnego szczytu z pułapką hossy włącznie. WIG20 walczy o wybicie tegorocznego sufitu, natomiast jego mniejszy brat ma do szczytów ponad 5 proc. zaległości. Niby niewiele, ale na przestrzeni ostatnich lat jest to wyjątkowe zjawisko.