Prezes Kuroda zaznaczył, że stopy pozostaną na obecnych lub niższych poziomach, a bank pozostaje w gotowości do luzowania polityki, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Pomimo braku zmiany stóp japoński jen był gwiazdą czwartkowej sesji na rynku walutowym. Około godz. 10 czasu polskiego doszło do silnego ruchu spadkowego na parze USDJPY, a rynek zaczął się zastanawiać, czy nie doszło do interwencji. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać – wiceminister finansów Japonii Masato Kanda potwierdził o 10.15, że doszło do bezpośredniej interwencji na rynku walutowym. Była to pierwsza od 1998 r. interwencja mająca na celu umocnienie JPY. Po potwierdzeniu spadki na parze przyspieszyły.

Ruch na rynku był ogromny – para USDJPY cofnęła się o 3,5 proc. w ciągu 45 minut. Wiceminister Kanda powiedział, że rząd jest niezadowolony z powodu nadmiernej deprecjacji jena, i nie wykluczył dalszych interwencji. Trzeba mieć na uwadze, że może to być droga donikąd. Słabość jena wynika w dużej mierze z braku działań Banku Japonii. Jeśli to się nie zmieni, perspektywy dla jena też się nie zmienią. Dobrym przykładem jest Turcja, gdzie bank centralny nie chciał zmieniać polityki pieniężnej osłabiającej lirę, ale decydował się na interwencję na rynku. Poza krótkoterminowymi wahaniami kursu liry nie przyniosło to żadnych korzyści. Jedynym efektem było „przepalanie” rezerw walutowych przez CBRT.