W przypadku emerging markets można już formalnie mówić o bessie, bo skala spadku od szczytu ustanowionego ponad roku temu (!) sięgnęła we wtorek 24 proc. Notabene po wyrzuceniu z tego benchmarku putinowskiej Rosji, której najważniejsza część leży w Europie, indeks stał się jeszcze bardziej azjatycki – same Chiny mają w nim ponad 31 proc. udziału, a wraz z innymi krajami z Azji waga rośnie do prawie 80 proc.
Amerykańskie akcje, które w zeszłym roku opierały się negatywnej tendencji, też w końcu poddały się presji. Technologiczny Nasdaq 100 we wtorek otarł się o popularne kryterium bessy, wędrując do poziomu o prawie 20 proc. niższego od rekordu (w przypadku szerszego S&P 500 skala przeceny została powiększona do 13 proc.). Naszą uwagę przykuwa też mało popularny, ale za to niezwykle szeroki, indeks NYSE Composite, który w ostatnich dniach wybił się dołem z rozległego trendu bocznego trwającego od wiosny 2021 r.
Czy to już wyczerpuje potencjał spadkowy? Na krótką metę trudno wyrokować w warunkach silnej zmienności i nieprzewidywalności związanej z wojną (mamy nadzieję na odreagowanie), natomiast w perspektywie dalszej części roku rynki akcji mają przeciwko sobie poważne czynniki ryzyka: szok naftowy, inflację wiążącą ręce bankom centralnym, hamowanie koniunktury gospodarczej.