Wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się od niewielkiej przeceny. Doświadczenia ostatnich dni, jak się później okazało, słusznie podpowiadały, że nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do tych ruchów. Znów bowiem na parkiecie mocno bujało.
Pierwszą poważniejszą ofensywę przeprowadziły byki. WIG20 w pewnym momencie zyskiwał nawet blisko 2 proc., a motorem napędowym rynku były banki. Ich notowania rosły dynamicznie w oczekiwaniu na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Część analityków wskazywała nawet, że może ona przekroczyć 100 pkt bazowych. Inna sprawa, że i zachowanie innych europejskich rynków wspierało krajowy obóz byków. Część indeksów na Starym Kontynencie rosła nawet o ponad 2 proc. Co więksi optymiści zaczęli widzieć WIG20 już w okolicach okrągłego poziomu 2000 pkt. Problem jednak w tym, że w drugiej części dnia na sielankowym krajobrazie rynkowym zaczęły pojawiać się rysy.
Europa zaczęła oddawać początkowe wzrosty po tym, jak znów w górę zaczęły iść ceny surowców. Ruch ten był napędzany informacjami o możliwym nałożeniu embarga na rosyjską ropę naftową przez Stany Zjednoczone czy też Wielką Brytanię. Spadkowe, pierwsze takty na Wall Street też nie ułatwiały życia inwestorom. WIG20 zjechał pod kreskę i z każdą chwilą właściwie powiększał przecenę.
Kiedy RPP podniosła główną stopę procentową o 75 pkt bazowych, inwestorzy zaczęli sprzedawać akcje na GPW, co dobrze było widać na przykładzie banków. Indeks WIG-banki w ciągu dnia rósł nawet ponad 4 proc., a kończył dzień pod kreską. To może świadczyć o tym, że oczekiwania wobec działań RPP były jednak większe.
Cofnięcie na bankach przełożyło się także na cały rynek. WIG20 ostatecznie stracił 1,4 proc. i zamiast atakować poziom 2000 pkt znów zbliżył się do 1900 pkt. W gronie największych spółek najmocniej spadły akcje Orange Polska, które zostały przecenione o ponad 6 proc. Mocno traciły też spółki energetyczne. PGE potaniało o prawie 5 proc., zaś Tauron o ponad 4 proc.