Tamtejsza giełda mocno traciła, a do tego dziś poznaliśmy oficjalne propozycje ograniczeń kapitałowych dla banków, które mają ograniczyć akcję kredytową. Co prawda sama ta wiadomość nie zrobiła już wrażenia na inwestorach z Chin, ale na dłuższą metę wprowadzenia takich rozwiązań nie tylko niekorzystnie wpływałoby na rynek akcji w tym kraju, ale również gospodarkę, której stan poprawił się głównie za sprawą niespotykanego wzrostu akcji kredytowej. Wydaje się przy tym, że inwestorzy traktują Chiny jako „poletko doświadczalne”, gdzie z jednej strony można zobaczyć, jakie efekty są w stanie przynieść programy pomocowe, a z drugiej – poznać ich konsekwencje. Pierwszy aspekt ma optymistyczną wymowę, bo na krótką metę gospodarka wyraźnie staje na nogi, a giełdy na tym bardzo korzystają, choć w chińskim przypadku trzeba też pamiętać, że skala zwyżek cen akcji nie byłaby tak mocna, gdyby nie wcześniejsza bardzo duża przecena. Drugi aspekt nie jest krzepiący, bo pokazuje, jak dużą nierównowagą okupiona jest poprawa warunków gospodarczych. Aktualnie jednak w skali globalnej inwestorzy nie mają skłonności do przejmowania się potencjalnymi zagrożeniami.
Ostatnie notowania tego tygodnia zaczęły się od mocno optymistycznego akcentu. Po tym, jak wczoraj WIG zredukował w całości straty od piątkowego maksimum, dziś je wyraźnie przekracza, próbując zakończyć 3-tygodniową konsolidację. Zapewne do końca dnia będą się decydować losy tej formacji prostokąta. Ten optymizm ma podłoże w globalnych nastrojach. Reakcja, a w zasadzie jej brak, naszych inwestorów na rozczarowujące dane o produkcji przemysłowej w lipcu, były najdobitniejszym potwierdzeniem, że lokalne wydarzenia na mają obecnie dużego znaczenia. Liczy się ogólny klimat na parkietach i czynniki rynkowe, takie jak przepływy kapitału, postrzeganie ryzyka, zachowanie innych rynków finansowych, itp. O ile abstrahowanie od lokalnych czynników można zrozumieć w przypadku cen akcji największych firm, to w przypadku małych i średnich, które są w największym stopniu uzależnione od krajowej koniunktury, musi to już dziwić. Oczywiście, lipcowe wyniki produkcji przemysłowej nie oznaczają, że tendencja obniżania się dynamiki spadku kończy się, ale na pewno widzimy, że realnej poprawie sytuacji coraz trudniej jest sprostać oczekiwaniom. Jednocześnie progres zamiast być coraz większy, to zmniejsza się. Przypomnijmy, że w przypadku danych odsezonowanych roczna dynamika spadku zmniejszyła się z 5,6% w czerwcu do 5,3% w lipcu.
Charakterystycznym elementem sytuacji na naszym parkiecie w ostatnich dniach jest powstawanie dużej ilości luk cenowych. Mieliśmy ją wczoraj, kiedy notowania zaczęły się z poziomu znacznie wyższego niż poprzednie maksimum. Mieliśmy także w poniedziałek, kiedy sytuacja była odwrotna, a także tydzień temu. Zatem na połowie z ostatnich 6 sesji dochodziło do takich sytuacji. To z jednej strony jest elementem charakterystycznym dla trendu bocznego, a z drugiej odzwierciedleniem szybko zmieniających się nastrojów rynkowych.
Optymiści znajdują wsparcie w dzisiejszych danych o wskaźnikach PMI dla Niemiec. Nieoczekiwanie w sierpniu przekroczyły 50 pkt, czyli weszły w fazę rozwoju. Biorąc pod uwagę znaczenie Niemiec jako partnera handlowego naszego kraju i innych państw regionu, uzasadnia to korzystne postrzeganie naszej części świata. Trudno jednak wciąż pozbyć się obaw, że wskaźniki oparte na badaniach przedsiębiorców nie mówią całej prawdy o kondycji gospodarek – największym problemem jest obecnie sfera konsumencka.
Krzysztof Stępień