Jeszcze przed otwarciem poniedziałkowej sesji na warszawskim parkiecie zapowiadało się na to, że posiadacze akcji będą przeżywali kolejne ciężkie chwile. Wskazywały na to silne spadki notowań w Azji (wywołane m.in. przez obawy przed ostrym schładzaniem koniunktury gospodarczej w Chinach) oraz typowe dla rosnącej awersji do ryzyka szybkie osłabienie euro względem dolara (wskazujące na utrzymujący się strach przed rozszerzaniem się kryzysu zadłużenia na kolejne „słabe ogniwa” strefy euro).

Z czasem okazało się, że początkowe obawy są przesadzone. Notowania otworzyły się co prawda na niewielkich minusach, ale potem było już coraz lepiej. Głównie dzięki udanej końcówce sesji WIG20 wspiął się 0,99 proc. powyżej piątkowego zamknięcia. Pomogły w tym przede wszystkim mocno (ponad 3 proc.) drożejące akcje TP, Orlenu i części banków. Nieźle zarobić można było też na akcjach koncernów telewizyjnych. Niezbyt udał się natomiast debiut PZU w elitarnym gronie firm z WIG20 – kurs ubezpieczyciela spadł o 1,1 proc.

Uniknięcie kontynuacji piątkowej przeceny oddala w czasie groźbę przetestowania przez WIG20 dołka ostatniej panicznej wyprzedaży z 7 maja (dzień wcześniej gwałtowne tąpnięcie wstrząsnęło Wall Street). Ten pierwszy istotny poziom wsparcia znajduje się na wysokości 2336,99 pkt. Gdyby bariera ta pękła, należałoby się liczyć ze spadkiem WIG20 w kierunku kolejnej (potencjalnie jeszcze mocniejszej) bariery – lutowego dołka (2173,25 pkt).