Początek tygodnia nie przyniósł większych zmian na giełdzie. Po udanym początku notowań inwestorzy zaczęli powoli realizować zyski. W rezultacie na koniec dnia WIG20 wrócił do poziomu z zamknięcia sesji piątkowej. Na zachodnich giełdach było podobnie.
Analitycy zwracają uwagę, że po euforii wywołanej ubiegłotygodniową decyzją Fed o skupie papierów skarbowych, inwestorzy znów zaczęli przyglądać się temu co dzieje się na starym kontynencie.
Wróciły zatem obawy o kondycję fiskalną peryferyjnych państw Unii Europejskiej, co zresztą widać po cenach obligacji. Wczoraj różnice między rentownościami obligacji Niemiec a dochodowością papierów Irlandii i Portugalii osiągnęły najwyższy poziom w historii.
Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile te obawy widać było w wycenie euro (kurs względem dolara mocno spadł) to w przypadku rynku akcji ten pesymizm był zdecydowanie mniejszy. Widać, zatem, że giełdowi gracze cały czas liczą, że dodrukowane przez Fed dolary wcześniej czy później trafią na rynek.
Dziś mięliśmy publikację danych z Niemiec. Niestety były to kolejne słabe informacje. Po piątkowych słabszych od oczekiwań danych o zamówieniach w przemyśle, wczoraj poznaliśmy również słabsze dane na temat samej produkcji. We wrześniu spadła o 0,8 proc., po wzroście o 1,5 proc. miesiąc wcześniej. To zła wiadomość dla Polski biorąc pod uwagę fakt, że Niemcy są naszym największym partnerem handlowym. Ale jakiejś przesadnej reakcji na te informacje nie było.