W mniej więcej 2/3 przypadków maksymalny zysk, jaki można było w okresie tych 30 sesji uzyskać, przekroczył 5 proc. Oczywiście zdarzyły się lata, w których akcje kupowane 9 grudnia dały tylko minimalny zysk, który utrzymywał się bardzo krótko.
Tak było w 2007 roku, gdy kupując WIG20 9?grudnia, można było zarobić jedynie 0,7 proc. Podobnie słabe były lata 1997, 2002, 2006 i 2008. W pozostałych 11 latach maksymalny zysk wynosił od ponad 5 do ponad 24 proc., co w obecnych warunkach dałoby zwyżki WIG20 powyżej poziomu 2900 pkt. Jak będzie w tym roku? „Konwencjonalna” wiedza każe upatrywać w rozpoczętych 30 listopada zwyżkach piątej (ostatniej) fali impulsu wzrostowego rozpoczętego 1 lipca.
Gdyby był on równy pierwszej, lipcowo-sierpniowej fali wzrostu, to jego celem stałby się poziom 2938 pkt osiągnięty gdzieś w pierwszej połowie stycznia. Ewentualne wybicie w górę o rozmiar listopadowo-grudniowej konsolidacji daje oszacowanie celu na poziomie 2936,5 pkt. Pięciosesyjna dynamika ruchu wzrostowego z początku grudnia była największa od początku marca, co daje nadzieję, że zanim ten impet zgaśnie, trend wzrostowy będzie – mimo ewentualnych korekt – kontynuowany (w marcu podobnego impetu wystarczyło na ponad miesiąc).
Cały czas jednak należy zachowywać czujność, gdyż istnieje duże ryzyko, że te ewentualne kończące rok zwyżki cen akcji będą miały charakter jedynie pozbawionego głębszej fundamentalnej treści „window dressing”. Dobrym przykładem może być tu rok 2004 (od dawna jedna z najlepszych analogii dla tegorocznej koniunktury giełdowej), kiedy to Nasdaq Composite zakończył wielomiesięczne zwyżki 30 grudnia i spadł następnie do półrocznego minimum.
Inna analogia to DAX, pod koniec 2007 roku uporczywie utrzymujący się w pobliżu szczytów hossy, co wtedy uzasadniano domniemaną niewrażliwością niemieckiej gospodarki na kryzys jakichś tam „subprime’ów” w USA. Użyteczność tej teorii zakończyła się dokładnie 30 grudnia 2007 r. po szczęśliwym zamknięciu roku i w ciągu następnych nieco ponad trzech tygodni DAX stracił 20 proc., spadając do 10-miesięcznego minimum.