Mniejsze spółki zakończyły dzień pod kreską: mWIG40 zniżkował we wtorek o 0,35 proc., natomiast sWIG80 o 0,33 proc.Słabość giełd nie była wczoraj domeną rynków dojrzałych, ale przede wszystkim naszego regionu, a także niesławnych krajów PIIGS. Powód wciąż ten sam – obawy o kondycję fiskalną, które z jednej strony mogą zwiększyć awersję do ryzyka na rynkach, a z drugiej strony poprzez wzrost podatków ograniczyć popyt i zahamować ożywienie na świecie. Wczoraj oliwy do ognia dolała seria wieści z agencji ratingowych. S&P pogroziła palcem Belgii, której perspektywa spadła ze „stabilnej” do „negatywnej”, i zasugerowała, że może to być pierwszy krok do obniżki ratingu. Na odważniejszy krok zdecydował się Moody’s, który niekorzystnie wypowiedział się o kondycji finansów USA.
Niemniej jednak droga do ostatecznej obniżki wydaje się jeszcze daleka, ponieważ póki co agencja rozważa obniżenie jedynie perspektywy, a i to dopiero w perspektywie 12–18 miesięcy. Najsmutniejsze wieści napłynęły jednak z Węgier, gdzie rząd zdecydował się ostatecznie na nacjonalizację oszczędności obywateli zgromadzonych w funduszach emerytalnych. O ile ta decyzja sama w sobie zmniejsza ryzyko kredytowe regionu, o tyle tworzy niebezpieczny precedens, który może fatalnie wpłynąć na sentyment do rynków wschodzących.
We wtorek nie działo się wiele, jeżeli chodzi o publikacje makro, jednak dwie rzeczy zasługują na uwagę. Po pierwsze, sprzedaż detaliczna w USA pobiła oczekiwania analityków, potwierdzając korzystne tendencje w największej gospodarce świata. Po drugie, listopadowa inflacja w Polsce uplasowała się poniżej prognoz ekspertów, co odsuwa najbliższe podwyżki stóp procentowych prawdopodobnie dopiero na marzec.
Obecnie inwestorzy wydają się mniej wrażliwi na dane fundamentalne, a bardziej na oczekiwania dotyczące majaczącego na horyzoncie rajdu Świętego Mikołaja. Warto jednak pamiętać, że w ubiegłych latach Święty zjawiał się zwykle na parkiecie dopiero tuż przed wigilią Bożego Narodzenia. Ponadprzeciętne zwyżki trwały zazwyczaj około 10–15 dni i kończyły się efektem stycznia już w pierwszym tygodniu nowego roku. Co więcej, Święty Mikołaj nie ciągnie zwykle za sobą wszystkich akcji.
Zazwyczaj zyskują głównie te, z których wcześniej instytucje czyściły portfele, nie chcąc ich pokazywać w sprawozdaniu rocznym. Mowa tu głównie o niewielkich, niedowartościowanych spółkach z trudną przeszłością i problemami. Mówiąc krótko, licząc na świętego, trzeba uważać, aby się nie przeliczyć.