Światowa gospodarka (przynajmniej statystycznie) wróciła na ścieżkę rozwoju. Dynamika wzrostu gospodarczego zaskakiwała z reguły pozytywnie. W czołówkach rankingów znaleźli się faworyci. Chiny z 10-proc. dynamiką PKB były głównym źródłem światowego ożywienia. W naszym regionie brylowała Turcja z ponad 7-proc. wzrostem.

Dobrze wypadła Rosja, nieźle Polska. Również większość krajów Unii Europejskiej odnotowała dodatnią dynamikę PKB. Na wyróżnienie zasłużyły przede wszystkim Niemcy, które wyraźnie przejęły palmę pierwszeństwa na Starym Kontynencie. Amerykanie także mogą zaliczyć ten rok do stosunkowo udanych. Mimo licznych problemów zwiększenie płynności przez Fed przyniosło skutek – dynamika PKB największej gospodarki świata wyniesie ok. +2,5 proc.

Rynki finansowe w większości kontynuowały trend wzrostowy, chociaż dynamika zmian była mniejsza niż w 2009 r. Bardzo dobrze wypadła giełda w Istambule, co było związane z silnym odbiciem w tureckiej gospodarce. Również ponadprzeciętnie radziły sobie niemieckie akcje. Outsiderem była Grecja. Poważne problemy finansowe tego kraju dały się mocno we znaki inwestorom – indeks ateńskiej giełdy stracił na wartości aż jedną trzecią. Wobec tego kilkunastoprocentowe zwyżki WIG i WIG20 powinny cieszyć, tym bardziej że spora grupa naszych funduszy inwestycyjnych uzyskała jeszcze lepsze wyniki.

Najciekawiej rozwinęła się sytuacja na rynkach surowcowych. Trend wzrostowy był w tym wypadku najsilniejszy. Wiele surowców pobiło nawet kosmiczne rekordy cenowe z lat 2007–2008. Inwestorzy stwierdzili bowiem, że skoro banki centralne drukują na potęgę pieniądze (prym wiedzie amerykański Fed), najlepiej lokować właśnie w tę klasę aktywów. Pojawiły się nawet oczekiwania, że niedługo będziemy świadkami spekulacyjnej bańki. Jeśli miałoby tak się stać, to nierobienie nic przez rządy, banki centralne i regulatorów rynków, aby uniknąć takiego scenariusza, jest co najmniej zastanawiające.

Najmniej powodów do satysfakcji mają inwestorzy, którzy liczyli na dalszy wzrost cen obligacji skarbowych, szczególnie w strefie euro. Obawy o kondycję finansową poszczególnych państw doprowadziły do załamania notowań obligacji z grupy PIIGS. Rentowność obligacji kilku państw jest wyższa od instrumentów wyemitowanych przez tamtejsze przedsiębiorstwa. Kilka lat temu taka sytuacja uznana byłaby za niemożliwą. Dziś, niestety, staje się już normą. Złe zarządzanie publicznymi finansami (chroniczne deficyty budżetowe) doprowadziło niektóre kraje na krawędź bankructwa.