Można odnieść wrażenie, że wszystkie strony rynkowych zmagań są zadowolone z ustalonego wyniku i robią wszystko, by go „dowieźć do końca meczu”, czyli do końca roku. W ciągu 11 sesji kończących się w środę średnia z wartości bezwzględnej jednosesyjnej zmiany WIG20 wyniosła zaledwie 0,41 proc. W 16-letniej historii tego indeksu zdarzyły się zaledwie cztery epizody silniejszego zaniku 11-sesyjnej zmienności. Ostatni z nich również wydarzył się blisko przełomu lat: w grudniu 2003 roku.

Ostatnią sesją ówczesnego uśpienia był 1 stycznia 2004 roku – w ciągu następnych dwóch sesji rynek skoczył w górę o 6,9 proc. By znaleźć trzy pozostałe przypadki większej niż ostatnio senności naszego rynku, trzeba się cofnąć aż o 15–16 lat. W dwóch z tych trzech przypadków – sierpień 1995 i kwiecień 1996 – okazywało się, że rynek czaił się przed skokiem o ponad 12 proc. Te trzy opisane precedensy wyglądają obiecująco, ale analogiczne uspokojenie z września 1995 r. poprzedziło dla odmiany spadek o ponad 9 proc.

Kwestią zachowania rynku na przełomie roku zajmował się w ostatnich dniach mój kolega z CDM Piotr Kaźmierkiewicz. Oto jeden z wniosków, do jakich doszedł: „w ciągu tych ostatnich 14 przełomów poszczególnych lat, kupując portfel akcji w postaci indeksu WIG na zamknięciu szóstej sesji przed nowym rokiem (w tym roku wypadło to 23 grudnia) i sprzedając ten sam portfel na zakończeniu trzeciej sesji Nowego Roku (...), możemy średnio oczekiwać 4,0 proc. wzrostu WIG w tym czasie (mediana wynosi 3,9 proc.). (...) W analizowanym okresie jedynie dwukrotnie inwestorzy ponosili stratę: -0,4 proc. w 2005 i -0,5 proc. w 2008 roku.” Maksymalne ryzyko straty pół procentu przy oczekiwanej wartości zysku na poziomie 4 proc. to zachęcające proporcje ryzyka do nagrody.

Do podobnego wniosku prowadzi analiza zachowania rynku po podobnych do tego z początku grudnia tegorocznych skokach WIG20 w górę (przełom lutego i marca, lipiec oraz przełom sierpnia i września). W każdym z tych trzech przypadków po chwilowej utracie dynamiki zwyżka była wznawiana, a indeks wychodził na nowy lokalny szczyt, co w obecnych realiach oznaczałoby wzrost blisko poziomu 2850.

W tym roku „rajd św. Mikołaja” rozpoczął się już 30 listopada w porównaniu do 10 grudnia rok temu. Pomijając to przesunięcie w czasie, zachowanie WIG20 wydaje się bardzo zbliżone. Rok temu kończąca rok zwyżka cen akcji wygasła dopiero 20 stycznia. Uwzględniając obserwowane 10-dniowe przesunięcie w czasie, pozwala to oczekiwać tym razem końca wzrostu jeszcze w pierwszej dekadzie stycznia (gdyby oba „rajdy” okazały się równe co do skali wzrostu, to obecny skończyłby się na poziomie 2809 pkt).