Obniżka stóp przełożyła się na silny spadek rentowności obligacji państw leżących na peryferiach strefy euro. Była również jednoznacznie korzystna z punktu widzenia kondycji sektora bankowego (zwłaszcza państw PIIGS). Na wyparowywanie ryzyka kredytowego wskazują też systematycznie spadające stawki CDS na dług korporacyjny. W rezultacie, pomimo blado wypadających na tle amerykańskich blue chipów wyników europejskich firm osiągniętych w I kwartale i nieporównywalnie gorszych informacji napływających z europejskich gospodarek, następuje odbicie siły względnej pankontynentalnego Stoxx 600 względem S&P 500. Europejskie indeksy na historycznym tle są bowiem zdecydowanie korzystniej wyceniane niż amerykańskie, prawidłowość ta jest szczególnie wyraźna w przypadku włoskiego FTSE MIB. Znikanie politycznej niepewności i spadek ryzyka kredytowego wystarczają, by indeksy rosły. Biorąc pod uwagę, że stopień rozczarowania danymi makro obrazującymi kondycję gospodarek Eurolandu znajduje się przy cyklicznych minimach, jesteśmy zapewne blisko sytuacji, w której poprzeczka rynkowych oczekiwań jest tak nisko zawieszona, że publikacje (nawet obiektywnie słabe) będą pozytywnie zaskakiwać i tym samym staną się kolejnym czynnikiem sprzyjającym wzrostom średnich giełdowych Starego Kontynentu.