Początek dnia nie zapowiadał aż takiej katastrofy. Indeks największych firm naszego parkietu co prawda zaczął sesję pod kreską ale stracił „jedynie" 1 proc. Z każdą godziną handlu było jednak coraz gorzej. Około południa WIG20 tracił już prawie 3 proc. Końcówka sesji to już paniczna wyprzedaż akcji. Indeks WIG20 zamiast atakować poziom 2400 pkt zaczął niebezpiecznie zbliżać się do poziomu 2300 pkt. Ostatecznie i ta bariera została złamana. Skala przeceny jaka przetoczyła się przez warszawski rynek robi wrażenie. WIG20 w ciągu czwartkowej sesji spadł aż o 4,8 proc. i zamknął notowania na poziomie 2297 pkt. To największa dzienna przecena od września 2011 r. W niełaskę popadły także średnie i małe firmy. mWIG40 stracił 2,3 proc. Z kolei sWIG80 spadł o 2 proc. Przecenie towarzyszyły bardzo duże obroty. Na całym rynku wyniosły one prawie 1,7 mld zł. Z tego aż 510 mln zł przypadło na KGHM. Akcje miedziowego giganta zostały w czwartek przecenione aż o 8,5 proc. do 129,5 zł.
Głównym powodem przeceny okazały się słowa szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke, który w środę zapowiedział, że jeśli sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych będzie się poprawiać zgodnie z prognozami Fedu, amerykański bank centralny już w drugiej połowie roku ograniczy skup obligacji realizowany w ramach ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE). Informacja ta skutecznie przestraszyła inwestorów nie tylko na warszawskiej giełdzie. Pod kreską cały dzień znajdowały się także inne europejskie wskaźniki. Niemiecki DAX tracił po południu ponad 3 proc. podobnie jak francuski CAC40.
Optymizmem nie napawały także informacje z Chin. Tamtejszy indeks PMI dla przemysłu spadł w czerwcu do najniższej wartości od dziewięciu miesięcy. Wyniósł 48,3 pkt. Ekonomiści spodziewali się odczytu na poziomie 49,1 pkt.
Minorowe nastroje znalazły swoje odzwierciedlenie również na rynku walutowym. Po południu dolar kosztował 3,28 zł zaś euro było wyceniane na 4,33 zł.