GPW w poniedziałek, podobnie jak w poprzednich dniach, była jednym z najgorszych miejsc do inwestowania na Starym Kontynencie. Gorzej od niej radziły sobie tylko giełdy w Atenach czy Rydze. Jeszcze z rana wydawało się, że początek tygodnia na parkietach europejskich przyniesie pogłębienie spadków z wcześniejszych dni. Do zamykania pozycji zachęcały rozczarowujące dane o koniunkturze w przemyśle (wskaźnik PMI) w Chinach i Francji. Nastroje poprawiły się dopiero gdy na rynki trafiły doniesienia o lepszych niż zakładano odczytach PMI (dla przemysłu) dla Niemiec i całej strefy Euro. W reakcji indeksy europejskie, na czele z niemieckim DAX-em, dynamicznie ruszyły w górę.
Zwyżkowy charakter poniedziałkowych notowań na giełdach światowych przesądził wzrostowy początek handlu w Nowym Jorku. Inwestorzy dyskontowali w ten sposób informacje o rosnącej produkcji przemysłowej za oceanem (w listopadzie była o 1,1 proc. większa niż miesiąc wcześniej, analitycy zakładali wzrost o 0,5 proc.), lepszym wykorzystaniu mocy produkcyjnych oraz rosnącej wydajności pracowników. Przed godz. 17 amerykański indeks S&P 500 zyskiwał 0,7 proc. W tym czasie niemiecki DAX rósł o 1,7 proc., francuski CAC40 o 1,4 proc. z brytyjski FTSE250 o 0,9 proc.
W Warszawie inwestorzy nie mieli tymczasem żadnych powodów do świętowania. WIG, mimo że w ciągu dnia próbował wyjść na plus, zakończył dzień 0,05-proc. przeceną na poziomie 51736,02 pkt. Była to zatem piąta z rzędu sesja na minusie. Indeks największych spółek WIG 20 radził sobie nieco lepiej. Zwyżkował, dzięki większym zleceniom zakupom na finiszu, o 0,16 proc., do 2433,47 pkt. przerwał tym samym serię pięciu zniżek z rzędu. WIG 30 spadł o 0,03 proc. do 2566,07 pkt. Jeszcze słabiej prezentowały się mniejsze i średnie firmy, które średnio potaniały o 0,6-1 proc. co przeczy tezie, że sprzedającymi w poniedziałek byli inwestorzy zagraniczni.
Spadki na GPW mogły być też pochodną niewielkiej płynności rynku. Przez cały dzień w Warszawie właściciela zmieniły akcje za nieco ponad 0,82 mld zł z czego 0,63 mld zł przypadło na spółki z WIG 20. W tej sytuacji nawet niewielka podaż na papierach średnich i małych firm, przy braku popytu, skutkowała głębokim spadkiem ich cen.
Najgorzej na pierwszej w tym tygodniu sesji, z największych spółek, przez cały dzień prezentowało się GTC, które straciło 4,4 proc. bo szuka nabywców na 32 mln nowych akcji w drodze budowy księgi popytu. Kiepsko radził też sobie PKN Orlen (spadł o 1,1 proc.), któremu zaszkodziła rekomendacja UBS. Liderem zwyżek, spośród firm z WIG 20, był Synthos, który podrożał o 2,2 proc. Nieźle, zyskując również 2,2 proc., prezentowało się też PGE.