Spowolnienie wzrostu w ramach ożywienia nie jest niczym specjalnym, o ile nie zaskakuje inwestorów z dnia na dzień. Nawet wtorkowe wystąpienie szefa Fedu, który starał się przekazać rynkom, że mocniejsze ożywienie, czyli powrót do tempa wzrostu PKB pomiędzy 3 a 4 proc., nastąpi już w drugim półroczu 2011 roku, zostało zignorowane przez rynek. Przeciwnie, rynki skupiły się na braku wzmianki o kolejnej edycji dodruku pieniądza (tzw. QE3). Co ciekawe, temat ciągle powraca i jest gorąco komentowany przez analityków. Część komentatorów z nadzieją podkreśla, że Bernanke nie wspomniał o QE3, ale też nie wykluczył takiej możliwości. Konsensus rynkowy jest jednak taki, że musiałoby dojść do zdecydowanie silniejszego spowolnienia, by Fed zdecydował się na kolejną odsłonę luzowania ilościowego.
Z pewnością doczekamy się poważnych (czyli w oparciu o badania naukowe) podsumowań wpływu QE2 na gospodarkę amerykańską i nie tylko. Jednakże patrząc z dzisiejszej perspektywy, skłaniałbym się do stwierdzenia, że korzyści – o ile wystąpiły – to nie są zbyt duże. O ile dodruk pieniądza wpłynął na ceny surowców i akcji
(które teraz wracają do równowagi – czyli w dół), to raczej nie poprawił sytuacji na rynku nieruchomości i pracy. Ktoś nawet złośliwie policzył, że stworzenie jednego miejsca pracy w gospodarce USA kosztowało Fed ponad 500 tys. dolarów.
Na dzisiaj rynki zachodnie potrzebują czasu na zdyskontowanie ostatnich wydarzeń. O fundamenty polskiej giełdy pozostaję natomiast spokojny. W sensie ekonomicznym jesteśmy jednym z landów niemieckich i dopóki gospodarka niemiecka pozostaje w tak dobrej kondycji jak dzisiaj – nie powinniśmy się obawiać większego spowolnienia. Ponadto gospodarka polska (ze względu na duży rynek wewnętrzny) w przeciwieństwie do Czech i Węgier, może w dużo większym stopniu liczyć na popyt wewnętrzny. Pogląd ten ma też odzwierciedlenie w stopach zwrotu na giełdach z naszego regionu (od początku roku to jedne z najlepiej zachowujących się rynków wśród emerging markets).
W krótkim terminie rynki muszą „odchorować” ostatnie negatywne zaskoczenia. Natomiast drugie półrocze powinno być już lepsze. Wtedy właśnie możemy oczekiwać powrotu ożywienia w USA, większego wzrostu w Chinach (w tym końca cyklu inflacji i zacieśniania polityki pieniężnej), większych wydatków na odbudowę Japonii. Będziemy też bliżej początku ożywienia na rynku nieruchomości w Ameryce (powinno nadejść najpóźniej na wiosnę przyszłego roku). Pamiętajmy, że pierwsze nieśmiałe jaskółki już się pokazały: wskaźniki PMI dla sektora