Inwestorzy z nadzieją czekali na rozstrzygnięcia polityczne w Atenach i w Rzymie. Spodziewano się utworzenia nowego rządu greckiego określanego jako gabinet zgody narodowej, bo jest jasne, że bez takiej zgody nie będzie możliwe przeprowadzenie reform, od których powodzenia uzależniona jest międzynarodowa pomoc dla Grecji. Na czele takiego rządu ma stanąć Lucas Papademos, dobrze znany na rynkach, bo był wiceprezesem EBC. Do zamknięcia giełdowych sesji ostatecznej decyzji w tej sprawie jeszcze nie było, ale powszechnie uważana jest ona za rozstrzygniętą. Jeśli więc okaże się, że i to Grekom się nie udało, spadki na rynkach będą ostre.
Kilka minut po godzinie 16.00 nastroje inwestorów nieco popsuły się i wzrosty indeksów w Europie nie przekraczały już 2 proc., a we Frankfurcie nawet 1 proc. Na NYSE zaczęło się robić czerwono. Z niepokojem przyjęto bowiem wyniki głosowania nad ubiegłorocznym włoskim budżetem. Rząd Silvio Berlusconiego wygrał, ale zdołał zebrać jedynie 308 głosów w liczącej 630 miejsc Izbie Deputowanych. Taki wynik nie rozwiał niepewności inwestorów, bo teraz włoski parlament będzie zapewne musiał znowu głosować nad wotum zaufania dla rządu Berlusconiego i dopiero to rozstrzygnie o jego losach.
Znaczące wzrosty kursów odnotowały dwie spółki finansowe, ale przyczyny optymizmu inwestorów najlepiej oddają kondycję tej branży. Akcje Lloyds zdrożały o 7,4 proc. tylko dlatego, że spółka utworzyła mniejsze od spodziewanych rezerwy na złe kredyty, a papiery SocGen zwyżkowały o 9,4 proc. na wieść, że bank nie wypłaci dywidendy.