Restrukturyzacja obligacji prywatnych wierzycieli jest częścią pakietu pomocowego dla Grecji. Jego przyjęcie istotnie zmniejszało tzw. fat-tailrisk, czyli ryzyko o bardzo dużym wpływie na rynek, choć o teoretycznie małym prawdopodobieństwie. Obecnie za takie ryzyko uznaje się nieskoordynowane bankructwo Grecji mogące pociągnąć za sobą efekt domina. Stąd pomimo że duża część inwestorów uważa, że wyjście Grecji ze strefy euro zostało jedynie odsunięte w czasie, to zmalała groźba jej nagłego bankructwa.

Wiarygodność programu pomocy jest jednak często podważana. W 2020 roku grecki dług do PKB ma wynieść 120 proc., i to przy bardzo optymistycznym scenariuszu gospodarczym przedstawionym przez MFW. Obecnie inwestorzy prywatni mają poświęcić ok. 53 proc. swych wierzytelności (110 mld EUR). Jednak mówienie tu o „poświęceniu" czy też o wątpliwościach, co do tego, że mają oni przystąpić do restrukturyzacji, jest nieporozumieniem. Redukcji długu o 110 mld, głównie przez banki, jednocześnie towarzyszy pakiet pomocy o wartości 130 miliardów ze środków publicznych krajów Unii. W dużej części oznacza on zwiększenie zadłużenia Grecji wobec sektora publicznego celem spłaty środków sektorowi prywatnemu. Pomoc w 2011 roku przekroczyła 100 mld euro. Jednocześnie skup obligacji greckich, m.in. w ramach EFSF, w praktyce umożliwił wtedy wielu inwestorom pełne odzyskanie środków i przeniesienie zadłużenia na europejski sektor publiczny. Co więcej, już w 2014 roku zdecydowana większość obligacji greckich będzie w rękach wierzycieli publicznych, co przy bankructwie Grecji w przyszłości oznacza, że to oni wezmą na siebie główny ciężar jej niewypłacalności. Zresztą po restrukturyzacji banki, które prowadziły rynkową wycenę swych obligacji, mogą zanotować zyski księgowe na części niezredukowanego długu. Z ciekawostek, nowe obligacje mają być emitowane według prawa brytyjskiego, a nie jak dotychczas greckiego. To oznacza, że w przypadku przejścia na drachmę

Grecja nie będzie mogła ich „przewalutować" na podstawie przyjętych przez siebie ustaw.

Na zakończenie, malkontentom narzekającym na słabą stopę zwrotu z akcji na GPW polecam jej porównanie w przeliczeniu na USD. Był moment, że w obecnym roku przekraczała już 20 proc. i tylko trochę mniej w euro. Okazuje się, że w USD rynki wschodzące Europy były jednym z najlepszych regionów od początku roku.