Poprawa nastrojów w końcowej fazie notowań na Wall Street podtrzymana przez zachowanie rynków azjatyckich pomogła rozpocząć sesję na GPW od niewielkiego wzrostu cen. Później było już gorzej.
Indeks WIG20 rozpoczął dzień wzrostem o 0,17 proc., ale już po krótkim czasie ta zwyżka przeszła do historii. Krótko po starcie zaczęli przeważać sprzedający. Ilość wystawianych do sprzedaży akcji nie była duża, ale okazało się, że kupujących było jeszcze mniej. Przy małym obrocie ceny spadały do godziny 11:00. Od tego czasu wyceny się ustabilizowały. Indeks WIG20 poddawał się wahaniom z bardzo wąskim przedziale wartości. Ruch cen powrócił ok. godziny 16:00. Do samego końca notowań nadal przeważała podaż. Co ciekawe, ta końcowa słabość rynku nie miała wiele wspólnego ze zmianami na giełdach europejskich. Spadek cen był lokalnym ruchem.
Przecena, jaka pojawiła się na rynku, powinna być odebrana jako część trwającego trendu spadkowego. Poziom pesymizmu uczestników rynków światowych jest duży, co niektórzy odbierają jako przesłankę za możliwością wyczerpania się potencjału spadków na giełdach akcji (wychodzą oni z założeniu, że nie ma komu dalej sprzedawać, skoro większość już to zrobiła). O ile takie rozumowanie może mieć pewne racjonalne podstawy, to taka obserwacja samodzielnie nie powinna zostać odebrana jako sygnał do powrotu na rynek akcji. Powrót będzie zasadny, gdy ceny faktycznie przestaną spadać.
WIG20 zakończył sesję spadkiem o 1,83 proc. Pozostałe dwa ważne indeksy także zanotowały spadek wartości: mWIG40 stracił 1,59 proc., a sWIG80 1,19 proc.
Na rynkach europejskich notowania zakończyły się lepiej. Indeks giełdy niemieckiej DAX praktycznie się nie zmienił, a paryski CAC-40 zyskał 1,07 proc.