Co prawda w kalendarium doszukać się można było wielu publikacji o dynamice PKB europejskich państw w IV kw. ubiegłego roku, ale te dane często przechodzą bez większego echa. Dzisiaj okazało się jednak, że było inaczej.

Jeszcze w nocy poznaliśmy gorszą od oczekiwań publikację z Kraju Kwitnącej Wiśni, która jednak nie wyprowadziła z równowagi inwestorów azjatyckich. Europejskie dane również nie miały pokazać kolorowego obrazu i co do zasady tak było. Początkowo podane dane z Francji i Niemiec nie mogły napawać optymizmem, ale ciężko publikacje o 0,1 pkt. proc. gorsze od oczekiwań nazywać szokującymi. Rynki te początkowe dane przyjęły chłodno, ale jeszcze spokojnie. Szalę goryszy przelały dopiero dane sumaryczne dla całej strefy euro, której PKB w czwartym kwartale 2012 roku spadł o 0,9% r/r i o 0,6% kw/kw wobec prognoz spadku rzędu odpowiednio 0,7% i 0,4%. Owszem, dane złe ale do przewidzenia po wcześniejszych publikacjach z poszczególnych państw. Inwestorzy jednak przystąpili do sprzedaży większości aktywów, co na GPW skutkowało osunięciem się indeksu WIG20 poniżej istotnego wsparcia na poziomie 2450 pkt. Dalsza część sesji to już męcząca konsolidacja wokół tego poziomu, by ostatecznie dzięki fixingowi zakończyć notowania spadkiem o 0,6%, czyli nad wspinanym wsparciem.

Historią wciąż dzisiaj żywą była kontynuacja przeceny Telekomunikacji Polskiej, której walory nadal nie mogły znaleźć twardego dnia i dzisiaj z poziomu otwarcia na wysokości 7,79 złotego, kurs przebył całą drogę aż do dolnych widełek i dalej w kierunku 7 złotych za akcję, gdzie doszło do zamknięcia notowań, czyli stratą tym razem o ponad 9%. Przed zniżkami nie uchroniły opublikowane dzisiaj dobre wyniki Banku Handlowego, którego akcje zniżkowały niemalże o 3%. Na rynku szerokim z kolei pod ogromną presją sprzedaży były walory Komputronika, którego przychody co prawda znacznie się zwiększyły, ale okupione to zostało niższą marżą i w konsekwencji niższymi zyskami. Akcjonariuszom nie spodobała się również obniżona prognoza i kurs musiał zapikować aż o 22%.

Obroty na całym rynku - jak na tyle atrakcji - wyniosły skromne 740 mln złotych. Oznacza to, że istotny poziom wsparcia nie był wyjątkowo zażarcie broniony i poważny popyt wciąż pozostaje uśpiony w oczekiwaniu na niższe i atrakcyjniejsze wyceny. Wiele wskazuje więc na to, że o końcu korekty mówić jeszcze nie można, szczególnie jeżeli wiemy, że na Wall Street się ona jeszcze w ogóle nie zaczęła. Może się to wydawać niewiarygodne, ale Amerykanie dzisiejszą europejską przecenę zignorowali i indeks S&P500 nadal znajduje się w okolicach pięcioletnich maksimów. Jak więc widać w Walentynki inwestorzy za oceanem przejmują się innymi kwestiami niż europejskimi niepokojami.