Tym samym doszło do pokonania szczytu z grudnia ubiegłego roku, a w związku z tym pojawiły się podstawy do życzliwego spojrzenia na perspektywy rynkowych wycen. Nie oznacza to automatycznie założenia silnej zwyżki, ale pozwala przyjąć założenie, że prędzej dojdzie do przełamania poziomu kilkuletnich szczytów w okolicy 2600 pkt niż dołka z okolicy 2300 pkt. Optymizm jest na razie umiarkowany, ale miejmy świadomość, że popyt stoi przed dużą szansą.
W sferze makro szczególnie interesująco zapowiadają się dane, które poznamy w poniedziałek. Będzie to dynamika polskiej produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej. Poznamy także informację o zmianie cen na poziomie producentów. Ten pakiet przez rynek zostanie zapewne odebrany jako wsparcie dla takich lub innych oczekiwań dotyczących przyszłych ruchów rodzimej władzy monetarnej. Rada Polityki Pieniężnej postawiła sprawę jasno, deklarując zakończenie cyklu obniżek stóp. Poprawiające się dane makro będą temu sprzyjały. W grze jest wprawdzie także czynnik kursu złotego, ale obecne ruchy na rynku walutowym nie są aż tak znaczące, by miały wywołać reakcję rady. Panuje przekonanie, że tolerancja na mocnego złotego jest wśród członków RPP całkiem spora, a więc złoty musiałby naprawdę znacząco się umocnić, by skłonić do reakcji.
We wtorek ciekawie zapowiada się wskaźnik ZEW w Niemczech, a w środę uwaga uczestników rynków skupi się na treści protokołu po ostatnim posiedzeniu Banku Anglii oraz na amerykańskich danych o sprzedaży domów na rynku wtórnym.
W czwartek opublikowany zostanie pakiet wstępnych wartości wskaźników PMI dla sektorów produkcji i usług najważniejszych gospodarek świata. Poza tym poznamy dynamikę brytyjskiej sprzedaży detalicznej, treść protokołu z ostatniego posiedzenia RPP, a także informacje o obrotach na pierwotnej części amerykańskiego rynku nieruchomości.
Na koniec tygodnia w planie jest jeszcze wartość niemieckiego wskaźnika Ifo, polskiej stopy bezrobocia, a także dynamika zamówień na dobra trwałe w USA.