Entuzjazmu starczyło jednak tylko na I część piątkowej sesji. Później byki poddały się globalnym nastrojom. A te się pogorszyły. Przykładowo DAX stracił w piątek 2,6 proc.
Atak WIG na szczyt był zgodny z oczekiwaniami wielu uczestników rynku. Byłby zapewne dużo trudniejszy, gdyby nie wzmożone zainteresowanie polskimi akcjami ze strony inwestorów zagranicznych na środowej i czwartkowej sesji, które uwidoczniło się we wzroście kursów blue chips.
Teraz oczywiście pojawia się kluczowe pytanie, czy nasz rynek pójdzie za ciosem i zbierze siły do ataku na 60 tys. punktów, czy też może czeka nas jakaś (dłuższa?) chwila odpoczynku.
Mimo że cały czas uważamy, że prędzej czy później czeka nas atak na 60 tys. pkt, a w dalszej perspektywie może nawet na szczyt z 2007 r. (68 tys. pkt), krótkoterminowo uważamy, że nasz rynek, podobnie jak wiele innych na świecie, jest przegrzany.
Poziom optymizmu jest wysoki. Prawdopodobnie za wysoki. Nasz ulubieniec, czyli DAX, przed korektą był już na poziomie +26 proc. od początku roku. Rentowność niemieckich dziesięciolatek spadła do 0,08 proc. Wskaźnik optymizmu inwestorów indywidualnych osiągnął wysoki poziom (60 proc. byków). Wiele wskaźników technicznych (VIX, oscylatory) również sugerowało przegrzanie koniunktury. Pod koniec ubiegłego tygodnia sprzedano bez trudności duży, 60-proc. pakiet akcji PCM z niewielkim dyskontem do ceny rynkowej. W mediach pojawiły się odważne zapowiedzi dotyczące dalszego pozytywnego rozwoju wydarzeń na GPW.