Z faktyczną realizacją tego prostego schematu w ostatnich latach bywało różnie, ale często w połowie roku jeden miesiąc przynosił większe spadki, szczególnie jeżeli poprzedzony był zwyżkami do wygodnej konsumpcji. Teoretycznie w ten obraz dość dobrze wpisywałby się udany początek roku, a szczególnie kwiecień, który przyniósł ożywienie w segmencie spółek największych.
Lista argumentów za zwyżkami wciąż jest długa, ale nic nowego się na niej nie pojawiło. Poszerzeniu w ostatnim czasie uległ za to skład potencjalnych przyczyn zniżek.
Po pierwsze, głównym europejskim parkietom zaczęło szkodzić silniejsze euro oraz droższa ropa. Warto w tym miejscu przypomnieć liczne komentarze ze strony europejskich instytutów ekonomicznych, gdzie niczym mantrę powtarzano, że głównym paliwem ożywienia będą właśnie te dwa czynniki, które w ostatnich dniach zaczynają co prawda bardzo powoli, ale jednak działać w stronę przeciwną.
Po drugie, wyższe ceny ropy naftowej zaczęły nieco podnosić oczekiwania inflacyjne, co było jednym z czynników przeceniających rynek obligacji. Ostatnie dni stały pod znakiem dość silnych zwyżek rentowności, które wcześniej zawędrowały zdecydowanie zbyt nisko i w przypadku niemieckich 10-cioletnich bundów ocierały się o wartości ujemne.
Trzecią niewiadomą stała się kondycja gospodarki USA, gdzie w ostatnim czasie obserwujemy całą serię negatywnych zaskoczeń ze strony publikacji makroekonomicznych. Niepokojący był już ostatni comiesięczny raport z rynku pracy, który na dniach okraszony został słabym odczytem wzrostu PKB w I kwartale oraz najwyższym od 1996 roku deficytem handlowym, za sprawą którego dynamika PKB przy następnej rewizji z pewnością stanie się ujemna.