Główne indeksy były pod kreską, jednak przecena była na tyle nieduża, że nie robiła na nikim większego wrażenia. Przez dłuższy czas towarzyszyła nam też niska zmienność, czyli klasyczny impas w starciu podaży z popytem. Sesja zapewne wyglądałaby tak do końca, gdyby nie EBC. Od początku dnia było jednak wiadomo, że to właśnie ta instytucja oraz jej szef Mario Draghi będą grali pierwsze skrzypce na rynku. Najpierw zgodnie z oczekiwaniami Europejski Bank Centralny pozostawił główną stopę procentową na niezmieniony poziomie (0,05 proc.). To jednak była tylko przygrywka do wystąpienia Draghiego. Ten wyraźnie zasygnalizował, że prowadzona przez niego instytucja może zwiększyć program QE już w grudniu. Rynki natychmiast zareagowały na tę informację. Na zachodzie Europy indeksy zaczęły mocno zyskiwać na wartości. Zwyżki przekraczały nawet ponad 2 proc. Tak było chociażby na rynku niemieckim. WIG20 również wyszedł na plus, niestety, w odróżnieniu od innych giełd w Warszawie nie byliśmy świadkami zdecydowanego ataku popytu. Główny indeks zyskiwał tuż przed końcem sesji zaledwie 0,3 proc. Zakończenie notowań wypadło jeszcze słabiej. WIG20 zyskał zaledwie 0,03 proc. Po raz kolejny słabszą postawę naszego rynku zawdzięczamy politykom. Do dobrze znanych już obietnic przedwyborczych doszła informacja o tym, że Skarb Państwa może wnieść do Tauronu 1,01 proc. akcji PKO BP w zamian za nowe akcje spółki. Celem tej operacji ma być wzmocnienie możliwości finansowych Tauronu, którego plan inwestycyjny do 2023 r. opiewa na kwotę 37 mld zł. W reakcji na tę informację walory PKO BP zostały przecenione o 1,6 proc. Akcje Tauronu straciły 0,3 proc. Dla porządku dodajmy, że dzień pod kreską zakończyły średnie i małe firmy naszego parkietu. mWIG40 spadł o 0,6 proc., a sWIG80 stracił 0,5 proc. Obroty na rynku nieznacznie przekroczyły 800 mln zł.