Może o tym świadczyć początkowa reakcja rynku walutowego, gdzie EUR/USD wzrósł o ponad 2 proc. Gdyby taka zmiana utrzymała się do końca dnia, byłby to największy dzienny wzrost EUR/USD od siedmiu lat – większe zwyżki miały miejsce ostatnio 18 grudnia 2008 r. i 19 marca 2009 r. Te wystrzały EUR/USD sprzed siedmiu lat wyznaczyły lokalne szczyty euro, ale zarazem były elementem wielkiej korekty wzrostowej trwającej od końca października 2008 r. do grudnia 2009 r. Jest możliwe, że i obecnie będziemy mieli do czynienia z lokalnym maksimum EUR/USD, bo przecież spekulantom do dyskontowania zostało jeszcze kolejne grudniowe spotkanie ważnego banku centralnego, czyli posiedzenie Rezerwy Federalnej 15–16 grudnia. Oczekiwania pierwszej pokryzysowej podwyżki stóp w USA są obecnie dosyć powszechne, ale spadek listopadowej wartości ISM Manufacturing do najniższego poziomu od 2009 r. (48,6 pkt) sugeruje, że przynajmniej przemysł przetwórczy w USA słabnie w zauważalny sposób. Powinno to studzić zapędy Fed w średnioterminowej perspektywie, co może oznaczać, że po pierwszej podwyżce na kolejne trzeba będzie trochę poczekać. W takim scenariuszu ewentualne ponowne umocnienie dolara w najbliższych tygodniach byłoby już ostatnim przed dłuższą przerwą.

Do osłabienia dolara mogłoby dojść w szczególności, gdyby po nowym roku wznowione zostały spadki cen akcji na giełdach chińskich. Porównanie dynamiki Shanghai Composite od czerwcowego szczytu z klasycznymi przykładami pękających baniek inwestycyjnych z przeszłości – DJIA od września 1929 r., Nikkei 225 od grudnia 1989 r., Hang Seng od sierpnia 1997 r. czy Nasdaq Composite od marca 2000 r. – sugeruje, że jeśli mamy w Chinach do czynienia z faktycznymi początkami Chinageddonu, to I kw. 2016 r. na chińskich giełdach powinien przynieść nową falę wyprzedaży. W apogeum poprzedniego kryzysu na przełomie lat 2008/2009 mocne wtedy rynki (Chiny i zależne od nich EM) zrobiły dołek już jesienią 2008 r., a słabe wtedy rynki rozwinięte po kończącym 2008 r. odbiciu spadły ponownie w I kw. 2009 r. Wszystko wskazuje, że teraz jest odwrotnie: mocne obecnie rynki rozwinięte są już po dołku i w I kw. zrobią jedynie korektę wcześniejszych zwyżek (S&P 500 zaczynał 1,5–2 miesięczne spadki o ok. 9 proc. na od dwóch do siedmiu dni przed pierwszymi podwyżkami Fed z czerwca 2004 r. i lutego 1994 r.), natomiast na EM I kw. może przynieść nowe minima indeksów.

O skali słabości „wschodzących" gospodarek może świadczyć brazylijski PKB, który był w III kw. o 4,4 proc. niższy niż rok wcześniej. To wynik najgorszy od pokolenia – równie silna recesja w Brazylii z 1981 r. rozpoczęła okres, który w Ameryce Łacińskiej otrzymał miano „década perdida", a w Polsce znany był jako „stracona dekada". Takiego scenariusz pewnie boją się krajowi inwestorzy indywidualni – sondaż INI pokazuje przewagę pesymistów nad optymistami utrzymującą się już 4-ty tydzień z rzędu. Takie sygnały pojawiły się wcześniej jednie 2-krotnie: 15 grudnia 2011 r. (2 sesje przed dołkiem WIG) i 7 czerwca 2012 r. (2 sesje po dołku).