Scenariusz ten nie został w pełni zrealizowany, gdyż nastrojom szkodziła popołudniowa przecena na rynku surowców, szczególnie ropy.

Dzisiejsze kalendarium było puste, więc nie dostarczało żadnych nowych impulsów do handlu. Te wciąż pochodziły z piątku. Istotnym wsparciem dla inwestorów były pokaźne wzrosty w piątek na Wall Street. Wszystkie główne indeksy zakończyły kwotowania w Nowym Jorku wzrostem o przynajmniej 2%, co kazało akcje o poranku kupować. Później giełdom w Europie Zachodniej pomagać zaczęło słabsze euro, którego siła w czwartek wywołała potężną przecenę. Teraz inwestorzy mogli nieco z tych strat odrobić w ślad za słabszą walutą wspólnotową, która w ostatnim czasie była głównym motorniczym lepszej koniunktury na Starym Kontynencie. W Warszawie wpływ słabego euro już nie jest tak jednoznacznie pozytywny, ale akcje zyskiwały na wartości dzięki lepszej postawie banków. Wokół tego sektora sytuacja zaczyna się powoli wyjaśniać po tym jak podane zostały szczegóły podatku od aktywów. Pomocne były również poranne słowa Adama Glapińskiego, który wyraził swój sceptyczny pogląd wobec możliwości obniżek stóp w przyszłym roku. Słychać coraz więcej głosów w podobny tonie, co oznacza że przyszłoroczne obniżki stóp nie są tak przesądzone, jak mogłoby się to wydawać. Z punktu widzenia banków każda obniżka nie jest korzystana dla generowanych wyników, i tak obciążonych nowymi podatkami. Stąd nieco lepszy sentyment wokół tej przecenionej branży.

Trudno jednak było o silne wzrosty, gdy rynkowi nadal ciążyły spółki energetyczne, surowcowe i PZU. Ubezpieczyciel wciąż jest pod presją wysokiego podatku, a utrata stanowiska przez prezesa Energi nie poprawiła sentymentu wokół energetyki, która zapewne bezpośrednio zaangażowana zostanie w ratowanie górnictwa. Szkodziło też zachowanie spółek wydobywczych, głównie KGHM. Było to szczególnie widoczne po południu, kiedy silnie zaczęły zniżkować ceny surowców na czele z ropą. Wywołało to efekt domina w postaci zniżek na Wall Street, które osłabiały koniunkturę w Europie. Warszawa zwykle jest podatna na wszelkie tego typu sygnały i ostatecznie spowodowały one całościowe zniwelowanie wcześniejszych wzrostów. Tym samym dzisiejsza sesja pokazała, że GPW wciąż jest zakładnikiem politycznych i globalnych trendów, a te do pozytywnych nie należą. Podaż jednak już jednoznacznie rynku nie kontroluje i choć o wzrosty jest trudno, to spadek o 0,2% trudno nazwać pokaźnym. Lepsze zachowane sektora bankowego każe z większym niż wcześniej optymizmem patrzeć na najbliższą przyszłość.

Łukasz Bugaj, CFA