W porannym komentarzu

pisałem, że spadek poniżej czwartkowego minimum 1739 pkt. będzie sygnałem sprzedaży z potencjałem zniżki do 1700 pkt. Niestety po porannej próbie odreagowania niedźwiedzie szybko przejęły inicjatywę i jeszcze przed południem WIG20 osiągnął minimum 1715 pkt., co jest najniższym pułapem od maja 2009 r.

W gronie największych spółek akcje aż sześciu podmiotów taniały o ponad 2 proc. Mowa o firmach: PZU, KGHM, Eurocash, mBank, Energa i Alior. Z głównych indeksów tylko sWIG80 utrzymywał się o godz. 13.00 powyżej poziomu czwartkowego zamknięcia. Pocieszające może być to, że spadkom nie towarzyszą specjalnie duże obroty – 322 mln zł.

Z technicznego punktu widzenia trwające zniżka wpisuje się w średnioterminowy obraz rynku, na którym dominującą stroną jest podaż. Wyznaczenie dziś nowego dołka trendu nie przekreśla jednak szans na utworzenie formacji podwójnego dna, o której pisałem w porannym wpisie. Potrzebne jest jednak silniejsze odbicie i ruch do oporu 1900 pkt. (oczywiście w szerszej ramie czasowej). Jeśli wsparcie 1700 pkt. zostanie przełamane, wówczas przekreślone zostaną szanse na utworzenie korzystnej formacji.

Dziś niestety nie pomagają nam dobre nastroje na giełdach w Czechach i na Węgrzech. Nie robią na nas wrażenia symboliczne spadki w Niemczech i Francji. WIG20 jest najsłabszym indeksem giełdowym na kontynencie. Wydaje się, że sytuację zmienić mogą jeszcze tylko publikowane o 14.30 dane z amerykańskiego rynku pracy. Pozytywny impuls dałby szanse do zniwelowania strat. W przeciwnym razie dzisiejsza sesja będzie piątą spadkową z rzędu.