Co prawda GPW wciąż prezentuje lepszą kondycję od otoczenia, ale przy utrzymujących się skromnych obrotach ciężko jest mówić o przełomie.
Pierwszy piątek miesiąca ma swoje prawda i stoi pod znakiem comiesięcznych danych z amerykańskiego rynku pracy. Po serii słabszych danych inwestorzy liczyli na kolejną nie najlepszą publikację, która podtrzymałaby dobre nastroje wokół rynków wschodzących, a więc również GPW. Nie do końca się to udało, choć warszawski parkiet wciąż prezentował niezłą kondycję. Same dane okazały się słabe jedynie na pierwszy rzut oka, gdyż ilość nowoutworzonych miejsc pracy nie sprostała oczekiwaniom na poziomie 190 tys. i wyniosła 151 tys. Z drugiej jednak strony stopa bezrobocia po raz pierwszy w porecesyjnej historii spadła poniżej 5%, a wzrost płac przyspieszył w kierunku spodziewanym przez Fed. Wszystko to oznaczało, że rynek pracy pozostaje w niezłej kondycji i głosy o recesyjnych nastrojach w USA są wyraźnie przedwczesne. Pamiętać przy tym jednak trzeba, że rynek pracy jest ostatnim, który negatywnie reaguje na spowalniającą gospodarkę. Trudno więc oczekiwać, żeby jego kondycja nagle się pogorszyła, gdyż historycznie rzecz biorąc tego nie obserwowano. Tym niemniej inwestorzy mogli czuć niedosyt, co ostatecznie doprowadziło do umocnienia dolara, pewnego osłabienia rynku surowców i w konsekwencji mało inspirującego końca tygodnia w spektrum rynków wschodzących, w tym na GPW.
Ostatecznie WIG20 zyskał skromne 0,1%, co jednak i tak było zdecydowanie lepszym wynikiem niż spadki widoczne w Europie Zachodniej. Wciąż niskie były obroty, które nie przekroczyły poziomu 650 mln zł. Uwagę skupiały na sobie spółki węglowe, których akcje dynamicznie zyskiwały po informacji z Chin o chęci zmniejszenia zdolności produkcyjnych w sektorze węglowym. Tym samym będące na skraju upadłość JSW zwiększyło dzisiaj swoją kapitalizację o prawie 15%.
Łukasz Bugaj, CFA