WIG20 zanotował 0,3-proc. spadek zatrzymując się tuż nad wsparciem przebiegającym na poziomie 1900 pkt. Co ciekawe, kolor czerwony w Warszawie kontrastował z zachowaniem zachodnioeuropejskich rynków akcji, gdzie zdecydowanie więcej do powiedzenia mieli kupujący pchając tym samym indeksy w górę. Przez większą część sesji na naszeje giełdzie było podobnie. O rozstrzygnięciu sesji zadecydował dopiero zwrot akcji na finiszu notowań, gdy główne indeksy, za sprawą osuwających się walorów banków, dość nieoczekiwanie skierowały się na południe. Źródła poniedziałkowego pesymizmu rynków nie można upatrywać w notowaniach ropy naftowej. Ceny surowca notowanego w Nowy Jorku kontynuowały bowiem odbicie z ubiegłego tygodnia powracając powyżej poziomu 40 dolarów za baryłkę. Dlatego wynik poniedziałkowej sesji w Warszawie należy uznać na spore rozczarowanie. Na pocieszenie można dodać, że inne giełdy naszego regionu wypadły równie słabo. Kolor czerwony dominował również na indeksach w Pradze i w Budapeszcie. Poniedziałkową przecenę w Warszawie zawdzięczamy przede wszystkim wyprzedaży walorów banków z PKO BP na czele. Słaba postawa przedstawicieli tego sektora mogła mieć związek z prezydenckim projektem ustawy frankowej, który nawet po modyfikacjach okazuje się kosztownym rozwiązaniem dla krajowych instytucji. Sprzedający uaktywnili się również, choć w nieco mniejszej skali, na papierach spółek energetycznych. Na drugim biegunie, wśród drożejących walorów, znalazły się KGHM, Eurocash i PGNiG. Optymistyczne nastroje przeważały w segmencie małych i średnich spółek, w efekcie większość tych walorów zakończyła notowania nad kreską. Wiele do życzenia pozostawiała jednak aktywność inwestorów na krajowym rynku. W trakcie sesji na całym rynku właścicieli zmieniły walory o wartości niewiele ponad 400 mln zł.